23.08.2010 Płock: Uciekaj stąd! Jesteś w prywatnej kamienicy

Autor: Aleksandra Dybiec

Źródło: http://wyborcza.pl

 

Doświadczona przez los Grażyna Mikołajczyk z dwójką dzieci za chwilę wyląduje w noclegowni. Zamieszkała w kamienicy, która trafiła w prywatne ręce. Jej właściciel tłumaczy, że na tym polega demokracja

Życie nie rozpieszczało pani Grażyny. Przeszła operację kręgosłupa, ma grupę inwalidzką, a za sobą wiele nieprzyjemnych zdarzeń. Na szczęście udało jej się znaleźć pracę, kończy liceum dla dorosłych. I cieszy się czwórką swoich dzieci.

Z dwójką najmłodszych od 9 lat mieszka w kamienicy przy ul. Sienkiewicza 28. Tej obok liceum plastycznego i pomnika 79 spalonych przez hitlerowców Polaków. Lokal socjalny przyznał Urząd Miasta, ale…

-…najgorsi są uciążliwi sąsiedzi – mówi kobieta. – W kamienicy mieszka kilka rodzin, większość można określić mianem patologicznych. W dodatku każda ulewa, a nawet zwykły deszcz, oznacza ustawianie misek i wiader na podłodze. Bo sufit przecieka. Córka ma astmę, a przebywanie w zagrzybiałym pomieszczeniu jeszcze potęguje chorobę.

Kobieta postanowiła zawalczyć o lepszy byt. Trzy lata temu złożyła w ratuszu wniosek o mieszkanie kwaterunkowe. Niemal w tym samym czasie „odnalazła” się właścicielka starej kamienicy, którą dotąd dysponowało miasto.

– Kobieta ta wypowiedziała nam wysokość czynszu, ale nadal mogliśmy tam mieszkać. Płaciłam około 240 zł – tłumaczy pani Grażyna. Nowa właścicielka postanowiła jednak sprzedać odzyskaną własność.

– W kwietniu zostaliśmy poinformowani, że kupił nas ktoś inny – opowiada Mikołajczyk. Tym „innym” okazała się płocka firma Chem-line. Nowy właściciel natychmiast ustalił wysokie odszkodowanie za… nielegalne zajmowanie lokali.

– W czerwcu przyszło pierwsze pismo w tej sprawie. Z powiadomieniem o konieczności dokonania wpłaty za maj – opowiada pani Grażyna. Za około 50-metrowe mieszkanie właściciel naliczył jej prawie 2 tys. zł comiesięcznego odszkodowania. Wstrząśnięta kobieta zapłaciła tyle, ile mogła – 400 zł.

– Nie płacę, ale boję się, że właściciel chce nas załatwić w „białych rękawiczkach”. Wyburzył stajenki, w których składowałam opał. Jeszcze chwilę i po prostu wygoni z mieszkania – żali się kobieta.

Pani Grażyna wielokrotnie interweniowała w ratuszu. Do władz miasta pisała m.in., że właściciel wywiesił na kamienicy tabliczkę z informacją, że budynek grozi zawaleniem. Wiceprezydent Dariusz Zawidzki odpowiedział, że… powinna pokazać decyzję o wyłączeniu budynku. Sęk w tym, że właściciel nie zlecił ekspertyzy w tej sprawie, a tablicę powiesił wedle własnego uznania. Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego też nic nie wie o wyłączeniu kamienicy.

Wojciech Petecki, kierownik oddziału lokalowego w magistrackim wydziale gospodarki mieszkaniowej: „z uwagi na obowiązek zapewnienia przede wszystkim mieszkań zamiennych rodzinom zamieszkującym w budynkach wyłączonych z użytkowania, podanie konkretnego terminu przedstawienia p. Mikołajczyk oferty mieszkaniowej jest niemożliwe. (…) Kolejna inwestycja będzie ukończona w tym roku i wiąże się z budową obiektu na osiedlu Miodowa – Jar. Liczymy, że powyższy projekt, którego założeniem jest odzysk mieszkań kwaterunkowych, pozwoli na przyspieszenie realizacji wniosku p. Mikołajczyk”.

Radosław Michalski, prezes firmy Chem-line, tłumaczy, że żyjemy w demokratycznym kraju i on, jako właściciel, ma możliwość żądania takich profitów na wolnym rynku. Dziwi się za to, jakim prawem Urząd Miasta zasiedlił lokatorami prywatną kamienicę. Przekonuje, że nie ma na razie planów względem budynku. Ludzie mogą tam zatem mieszkać, ale muszą płacić odszkodowanie (jeśli szybko się wyniosą, to właściciel daruje im dług).

Prezes zdradza za to plany wobec sąsiedniej kamienicy, tej przy Sienkiewicza 30 (firma także jest jej właścicielem). Chce zrobić w tym miejscu centrum konferencyjno-szkoleniowe, które ma być perełką na miarę centrum miasta. Placówka będzie gotowa prawdopodobnie już w listopadzie.

Tadeusz Potrzuski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego, obiecał „Gazecie”, że w tym tygodniu jego inspektorzy ocenią kamienicę przy Sienkiewicza 28. Jeśli okaże się, że rzeczywiście trzeba ją wyłączyć z użytkowania, pani Grażyna i jej dzieci trafią na listę najpilniej oczekujących na mieszkanie. Ona sama podkreśla natomiast, że ma już zaklepane miejsce w noclegowni i jeśli w ciągu najbliższych tygodni nic się nie zmieni, przeprowadzi się tam z dziećmi.

Dla przypomnienia: bardzo podobna sytuacja dotyczyła kompleksu kamienic i oficyn przy ul. Rybaki i Mostowej. Przed wojną budynki należały do znanej płockiej rodziny Górnickich, potem przejął je skarb państwa. Urząd Miasta umieszczał tam swoich lokatorów i administrował nimi. Do czasu. Cztery lata temu Grażyna i Andrzej Kompińscy, płoccy przedsiębiorcy, odszukali prawowitych właścicieli i odkupili kamienice oraz oficyny.

Sęk w tym, że nadal mieszkali tam ludzie. Kompińscy podkreślali, że nie chcą mieszkańców wyrzucać na siłę, chcą spokojnie zaczekać, aż miasto znajdzie dla nich lokale zastępcze. Po drodze dochodziło do nieprzyjemnych sytuacji: kiedy miasto zrezygnowało z administrowania budynkami, wygasły umowy z Wodociągami, z firmą wywożącą śmieci, z zakładem energetycznym na oświetlenie klatek schodowych. Ostatecznie ratusz zabrał lokatorów (ostatniego w styczniu tego roku), a Kompińscy niedawno rozebrali oficyny, zostawiając tylko jedną kamienicę. Na razie nie chcą zdradzać swoich planów. W ratuszu informują, że nie było jeszcze żadnych rozmów na linii miasto-przedsiębiorcy w sprawie zagospodarowania tego terenu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *