Tekst wprowadzający do debaty na konferencji lokatorskiej Warszawa, 28-29 marca 2009r.
Termin ?globalizacja?, za pomocą którego często definiuje się współczesne czasy, rzadko kiedy łączony jest z problematyką mieszkaniową ? zazwyczaj rozumie się pod nim raczej zmiany zachodzące w sferach: finansów, rynku pracy oraz globalnej geopolityki. Tymczasem, główne procesy składające się na globalizację w istotny sposób zmieniają zarówno charakter współczesnych miast, jak i politykę społeczną w zakresie mieszkalnictwa; wreszcie, wpływają także na kształt przestrzeni miejskiej. Konkretyzując to założenie, można powiedzieć, że globalizacja wpływa na sferę mieszkalnictwa poprzez 3 procesy:
- powstanie metropolii ? zupełnie nowej formy miasta, która obecnie staje się formą dominującą;
- przedefiniowanie krajowych i lokalnych polityk społecznych w sferze mieszkaniowej wedle wymogów neoliberalizmu;
- postępującą komercjalizację przestrzeni miejskiej (która stanowi konsekwencję dwóch pierwszych procesów).
Podobnie jak w przypadku rynku pracy czy polityki globalnej, także i w przypadku współczesnego miasta zmiany wymuszane przez globalizację są istotne i często całkowicie zmieniają dotychczasowe funkcjonowanie tej przestrzeni życia społecznego. Zmiany te mają znaczenie dla nas wszystkich ? zarówno mieszkańców, jak i uczestników współczesnych ruchów lokatorskich, starających się na różne sposoby społecznie kształtować miejską tkankę. W celu zainicjowania debaty na temat możliwej odpowiedzi mieszkańców i ruchów lokatorskich na przemiany wywołane globalizacją, przyjrzyjmy się dokładniej wyżej wymienionym procesom i zastanówmy się nad ich ewentualnymi konsekwencjami społecznymi.
Metropolie jako współczesna forma miasta
W literaturze socjologicznej poświęconej kwestii miejskiej, metropolia definiowana jest jako ?aglomeracja miejska licząca pół miliona i więcej mieszkańców?[1]. Początkowo, w epoce kolonializmu, słowo to odnosiło się do miast stanowiących ośrodki założycielskie kolonii. Termin ten jednak został przystosowany do współczesnych potrzeb i obecnie jest używany dla oznaczenia dużych, kluczowych ośrodków miejskich, które pod wieloma względami odróżniają się od miast ery przemysłowej.
Z tego powodu definicję opartą na liczbie mieszkańców często uzupełnia się o takie cechy, jak[2]:
- skupianie na swoim obszarze siedzib/biur kluczowych globalnych podmiotów gospodarczych (korporacji, banków, agencji reklamowych itd.);
- rozwój nowoczesnej infrastruktury transportowej, naukowej, konsumpcyjnej (centra handlowe) i kulturalnej, która służy współpracy i rozwojowi globalnych podmiotów gospodarczych;
- odgrywanie ważnej roli w światowym przepływie kapitału i informacji.
Metropolia ma więc być szczególną formą miasta ? powstałą wraz z przemianami technologicznymi, politycznymi i gospodarczymi doby globalizacji (rewolucją informatyczną, umiędzynarodowieniem handlu, powstawaniem rynku globalnego, światową dominacją Stanów Zjednoczonych). Forma ta odpowiadać ma współczesnym potrzebom gospodarczym i politycznym nowego systemu społeczno-gospodarczo-politycznego. Warto tu poczynić pewne uściślenie w odniesieniu do polskiej specyfiki ? w Polsce procesy globalizacji rzecz jasna mają miejsce i pod wieloma względami zmiany gospodarki czy polityki są takie same jak w innych krajach. Z uwagi jednak na fakt, że Polska znajduje się na peryferiach światowej gospodarki, nie wszystkie elementy teorii które odnoszą się np. do krajów Europy zachodniej można stosować także w jej konkretnej specyfice. Jeżeli chodzi o metropolie to w przypadku polskich miast mniejsze znaczenie ma funkcja ?odgrywania ważnej roli w światowym przepływie kapitału i informacji?, niemniej jednak dążenie do jej rozwoju jest ważnym aspektem lokalnych polityk miejskich.
Pozornie, opisane powyżej główne cechy metropolii powinno napawać ich mieszkańców optymizmem: w teorii żyją oni bowiem w centrum światowej gospodarki, korzystając z rozwoju miejskiej infrastruktury. Opisane wyżej cechy metropolii są jednak tylko ?jedną stroną jej oblicza? i warto opisać także ich społeczne konsekwencje. A tutaj sprawa nie wygląda już tak różowo: metroplie mają przede wszystkim stanowić zaplecze dla podmiotów gospodarczych. W efekcie, centrum miasta staje się ?względnie jednorodną przestrzenią biurową z niewielkimi aneksami usługowymi, przeznaczonymi głównie dla pracowników i interesantów?, handel jest organizowany za pomocą centrów położonych głównie poza centralnymi obszarami metropolii, a nowa ?klasa metropolitalna? (wysoko wykwalifikowani i dobrze wynagradzani pracownicy sektora usług finansowych i reklamowych oraz administracji rządowej) organizuje swoje życie w zamkniętych osiedlach, które na różne sposoby odgradzają się od reszty miasta[3]. Tym samym, funkcja miasta jako przestrzeni mieszkalnej staje się coraz mniej ważna i zanika w nim tkanka społeczna: przestrzeń spotkań i wymiany informacji pomiędzy mieszkańcami oraz infrastruktura społeczna (publiczne obiekty usług socjalnych, które służą wszystkim obywatelom, niezależnie od stopnia zamożności portfela).
Podporządkowując swoją przestrzeń, infrastrukturę i budynki wymogom globalnej gospodarki, metropolie tracą jednocześnie funkcje społeczne i mieszkalne oraz są coraz mniej przyjazne wobec tych, którzy nie zaliczają się do nowej elity gospodarczej i politycznej. Efektem tej zmiany są dwa ważne procesy: oparcie polityki mieszkaniowej na ideach neoliberalnych oraz komercjalizacja przestrzeni miejskiej.
(Neo)liberalizm w polityce mieszkaniowej
Wwyniku globalizacji zmieniają się także założenia i narzędzia polityki społecznej w zakresie mieszkaniowym. Zmiana ta jest bardzo podobna do tych, które mają miejsce na rynku pracy czy w polityce gospodarczej. Jej główną podstawą jest bowiem ideologia neoliberalna, którą charakteryzuje:
- dążenie do likwidacji praw socjalnych traktowanych jako ?balast? dla gospodarki;
- polityka prywatyzacji sfery publicznej i wsparcia dla sektora prywatnego;
- założenie, że jedynym właściwym regulatorem życia społecznego jest rynek, uwolniony spod regulacji prawnych w zakresie ochrony praw socjalnych obywateli;
Tak ogólnie opisana polityka neoliberalna ma także swoje odbicie w sferze mieszkaniowej. W tym wypadku, oznaczać ona będzie celową komercjalizację usług komunalnych (wprowadzenie kryterium rentowności w dostarczaniu energii elektrycznej, ogrzewania, bieżącej wody czy gospodarki odpadami), która często prowadzi do ich prywatyzacji. W sferze zarządzania publicznym zasobem mieszkaniowym, celem będzie ?pozbycie się go? na rzecz prywatnych właścicieli budynków, lub uwłaszczenie (najczęściej ze znaczną bonifikatą ? w Polsce sięgającą 80%!) lokatorów w nich zamieszkujących. Wreszcie, budownictwo mieszkaniowe rozwijane będzie poprzez wspieranie osób prywatnych i firm deweloperskich, kosztem budownictwa komunalnego i społecznego. Analiza polskiej polityki mieszkaniowej wskazuje wyraźnie , że w istocie ? tak na szczeblu samorządowym, jak i krajowym, jest ona prowadzona według opisanego powyżej schematu.
Tak jak podstawowe funkcje miasta, tak i polityka miejska wraz z procesami globalizacji stają się wiec nastawione na wsparcie klas wyższych, kosztem ?zwykłych ludzi? (średnio- i niskozarabiających). Polityka taka przez długi okres czasu może nie być odczuwalna dla przeciętnego obywatela (wszak obiecuje zaspokojenie potrzeb mieszkaniowych poprzez ?własne mieszkanie?), ale jej negatywne konsekwencje społeczne szybko dają o sobie znać: rynek mieszkaniowy, który organizuje dostęp do tego dobra pierwszej potrzeby, jest bardzo skłonny do koncentracji kapitału i windowania w górę cen (co widać na przykładzie cen za kupno metra kwadratowego). Jeżeli rozwojowi mieszkalnictwa prywatnego nie towarzyszy silny sektor publiczny, ceny szybko idą w górę, ograniczając dostęp do mieszkania do tych, którzy są w stanie spłacać kredyt przez 20-30 lat. Obecny kryzys finansowy pokazuje natomiast, że kredyt tylko w wyjątkowych okolicznościach może być powszechnym sposobem zastąpienia pensji ? szybko nadchodzi bowiem czas, gdy miesięczne raty pną się w górę, a warunki przyznania kredytu są drastycznie zaostrzane.
Gdy do tego obrazu dodamy jeszcze proces reprywatyzacji, również ograniczający publiczny zasób mieszkaniowy i windujący w górę koszty najmu, wyłania się sytuacja, w której mieszkanie jest luksusem, dostępnym dla nielicznej grupy. Co z tymi, których nie stać na kupno na wolnym rynku? Ich udziałem stają się długotrwałe procesy sądowe o zasadność podwyżek, eksmisje, a w końcu lokal socjalny, pomieszkiwanie u rodziny, czy ? w skrajnych przypadkach ? tymczasowe klitki lub wręcz bezdomność.
Neoliberalizm w polityce mieszkaniowej prowadzi więc do sytuacji w której większość społeczeństwa nie może w satysfakcjonujący sposób zaspokoić swoich potrzeb mieszkaniowych, a publiczne pieniądze są transferowane z kieszeni podatników do prywatnych podmiotów gospodarczych. Również przestrzeń miejska staje się coraz mniej przyjazna.
Utowarownienie przestrzeni miejskiej
Pisząc o tym, że ?przestrzeń miejska staje się coraz mniej przyjazna? mam na myśli proces ?kolonizacji? centralnych dzielnic miast oraz peryferii przez prywatny kapitał, który przekształca centrum miasta w sferę złożoną z biur, banków, reklam (w najlepszym razie restauracji). Mieszkańcy tych rejonów są natomiast zmuszeni do przeniesienia się na peryferie ? przy czym najbardziej atrakcyjne tereny są zazwyczaj zagospodarowywane przez prywatnych deweloperów, budujących albo grodzone osiedla, albo luksusowe kompleksy domków jednorodzinnych ? w obydwu przypadkach dostępność do tego typu ?oferty mieszkaniowej? jest, rzecz jasna, ograniczona do osób zamożnych. W sytuacji braku publicznego zasobu mieszkaniowego wiele osób styka się więc z widmem tymczasowego najmu w lokalach socjalnych lub przenosin do zdewastowanych dzielnic peryferyjnych. Proces kolonizacji starych dzielnic miejskich określa się mianem ?gentryfikacji? (uburżuazyjnienia)[4].
W gentryfikację przestrzeni miejskiej wpisuje się jeszcze jeden trend ? tendencja do tworzenia gett ? izolowanych od reszty miasta kompleksów mieszkań (najczęściej socjalnych, rzadziej komunalnych), w których lokuje się wszystkie osoby uznane za ?nieprzystające? do nowej koncepcji miasta: są to zarówno osoby z problemami materialnymi (bezrobotni, utrzymujący się ze świadczeń socjalnych, samotne matki, nisko zarabiający pracownicy), jak i grupy zmarginalizowane (borykające się z problemami alkoholowymi, bezdomni itd.). Te współczesne getta są najczęściej izolowane od reszty miasta zarówno poprzez peryferyjne położenie, jak i słabą infrastrukturę transportową.
Tym samym przestrzeń miejska traci swój społeczny, powszechny wymiar na rzecz funkcji komercyjnych. Miasto nie należy już do mieszkańców, ale staje się przestrzenią podporządkowaną rynkowi i prywatnym podmiotom gospodarczym.
Konsekwencje dla ruchu lokatorskiego
Można więc porównać efekty, jakie globalizacja przynosi w sferze rynku pracy czy też polityki międzynarodowej do jej konsekwencji w sferze mieszkaniowej. Podsumowując, są one na ogólnym poziomie bardzo zbliżone: redukcja praw socjalnych, obniżenie warunków życia szerokich rzesz ludności, komercjalizacja i prywatyzacja sfery publicznej oraz podporządkowanie niestabilnemu mechanizmowi rynkowemu są widoczne zarówno na poziomie konkretnego zakładu pracy czy branży, jak i w większości miast.
W tym momencie pojawia się pytanie: czy zmiany te są nieuniknione? Wbrew fatalizmowi, często wyrażanemu przez zwolenników neoliberalnej globalizacji, należy zauważyć, że procesy społeczne nie są w całości zdeterminowane przez czynniki ?obiektywne? (takie jak rozwój techniki czy zmiana globalnego ładu politycznego), ale podlegają także modyfikacji o ile tylko powstają aktorzy społeczni dążący bądź do zahamowania ich, bądź też do pchnięcia ich w innym kierunku. Dodatkowo procesy społeczne powodują często powstanie sytuacji, która blokuje ich dalszy rozwój w początkowym kierunku.
W sferze stosunków pracy, praktycznie od samego początku powstania kapitalizmu rolę ?modyfikatora? relacji pracodawca-pracobiorca spełniał zorganizowany ruch robotniczy. Także obecnie jest on ważnym aktorem, który ? choć znacznie osłabiony w porównaniu z wiekiem XIX czy XX ? często przeciwstawia się neoliberalnym reformom ograniczającym poziom życia pracowników czy też uprawnienia organizacji pracowniczych. Analogiczna sytuacja ma miejsce w sferze stosunków mieszkaniowych ? współczesne przemiany charakteru miast powodują powstanie zbiorowości lokatorów, którzy borykają się w różnym stopniu z negatywnymi konsekwencjami globalizacji w tej sferze życia społecznego. Grupa ta nie jest ? w przeciwieństwie do pracowników ? klasą spajaną przez takie samo miejsce w procesie produkcji, podobne warunki bytowe i wspólne doświadczenie problemów społecznych. Jest ona jednak zbiorowiskiem osób, które w wielu wypadkach borykają się z podobnymi problemami: niemożnością sprostania wygórowanym opłatom czynszowym, niemożnością uzyskania mieszkania na własność, zagrożeniem bezdomnością lub wypchnięciem do substandardowych lokali mieszkalnych czy też zagrożeniem eksmisją. W konsekwencji tej ?wspólnoty doświadczeń? powstaje społeczny ruch lokatorów, walczący z negatywnymi aspektami sytuacji mieszkaniowej, wspierający swoich członków prawnie lub materialnie, domagający się zmian w polityce społecznej.
Ruch ten, którego powolny rozwój możemy zaobserwować także w Polsce [5], musi sprostać najważniejszym wyzwaniom wynikającym z procesów globalizacji: odcięcie mieszkańców od procesu decyzyjnego w najważniejszych kwestiach (w wyniku przeorientowania polityki miejskiej na cele stawiane przez neoliberalizm), pogorszenie warunków życiowych osób o niskich i średnich dochodach, zaniku praw socjalnych oraz komercjalizacji i prywatyzacji przestrzeni publicznej. Obecnie znajdujemy się w momencie, w którym otwiera się debata o możliwych odpowiedziach ruchu lokatorskiego na wyżej wymienione wyzwania. Dla dalszej dyskusji chciałbym zaproponować kilka możliwych rozwiązań w tej materii:
1. działania na rzecz zmiany istniejącego systemu politycznego; jedną z głównych cech neoliberlaizmu jest istotne ograniczenie zakresu udziału społeczeństwa w decyzjach demokratycznych ? przede wszystkim poprzez ograniczenie sfery publicznej i dogmatyczne podejście do wolnorynkowych dogmatów. Ruch lokatorski, starają się kształtować miasto według potrzeb mieszkańców musi więc ?odzyskać? sferę polityczną: poszerzyć zakres debaty publicznej (np. zakwestionować zasadność dogmatu ?prywatyzacji za wszelką cenę?) i udział mieszkańców w decyzjach politycznych na szczeblu lokalnym i krajowym. Dobrym punktem odniesienia może tu być postulat ruchu antyglobalistycznego tzw. ?budżetu partycypacyjnego? (kształtowania lokalnej polityki z uwzględnieniem potrzeb, interesów i opinii mieszkańców, którzy bezpośrednio mogą je artykułować podczas procesu legislacyjnego i konstruowania budżetu).