Według Dariusza M., świadka, do którego dotarły RMF oraz „Gazeta Wyborcza”, członek komisji, prawnik Piotr P. (jeden z reprezentantów strony kościelnej), przyjął łapówkę w wysokości 20 tys. zł „za pozytywne rozpatrzenie sprawy”. Pieniądze miał przekazać w ub. r. właśnie Dariusz M. Świadek, który zdecydował się oskarżyć o przyjęcie łapówki członka komisji, jeszcze niedawno był najbliższym współpracownikiem nieoficjalnego przedstawiciela strony kościelnej, byłego esbeka, Marka P. Ostatnio ich drogi się rozeszły. W relacji dla RMF Dariusz M. otwarcie przyznał, że Marek P. także przekazywał Piotrowi P. pieniądze, a gotówkę mieli przyjmować również inni członkowie Komisji Majątkowej.
– Dlatego teraz należy dokładnie przyjrzeć się osobom, które od lat zasiadają w tej komisji – uważa poseł PO Jarosław Gowin. Jego zdaniem, sama formuła komisji nie została całkowicie skompromitowana, jednak wątpliwości budzą koneksje i poczynania niektórych jej członków.
Poseł PO przypomina, że nie pierwszy raz okazuje się, iż byli funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa pośredniczą w transakcjach finansowych, w których stroną są instytucje kościelne. Po doniesieniach mediów w sprawie podejrzenia korupcji wśród członków Komisji Majątkowej sprawę objęła nadzorem Prokuratura Krajowa.
Działalność komisji, która rozdziela między parafie i zakony grunty warte miliony złotych, od lat budzi kontrowersje. Tym bardziej że wiąże się z nią osoba Marka P., byłego esbeka. To on w wielu przypadkach występował przed komisją jako przedstawiciel strony ubiegającej się o rekompensatę.
– Byli oficerowie bezpieki, którzy wcześniej zajmowali się zwalczaniem Kościoła, starali się później wykorzystać swoje kontakty i dawnych agentów wśród kleru dla osiągania korzyści majątkowych – przyznaje Jarosław Gowin.
Poseł uważa, że w obecnej sytuacji obie strony, Kościół i państwo, powinny uważnie przyjrzeć się pracom Komisji Majątkowej. Komisja była krytykowana m.in. za nieprzejrzystość przyznawania rekompensat oraz brak możliwości złożenia odwołania od jej decyzji. Już w styczniu 2009 r. posłowie lewicy złożyli wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o zbadanie czy istnienie takiej komisji jest w ogóle zgodne z konstytucją. Na odpowiedź trzeba będzie czekać długo.
– Średni okres oczekiwania na rozpatrzenie sprawy w Trybunale to ok. 15 miesięcy – tłumaczy Katarzyna Sokolewicz-Hirszel, rzeczniczka TK.
O braku możliwości odwołania od decyzji boleśnie przekonał się Kraków, gdy w 2006 r. zakon cystersów odzyskał siedem działek w okolicach Kapelanki. Pośrednikiem był wtedy Marek P., a trzy hektary ziemi, warte 24 mln zł, cystersi szybko sprzedali prywatnemu inwestorowi.
Gmina Kraków próbowała protestować, ale bezskutecznie. To niejedyna sytuacja, gdy strona kościelna, która otrzymywała ziemię od komisji majątkowej, szybko ją sprzedawała, a prywatni inwestorzy natychmiast zabudowywali zdobyty teren. Przykładem takiej inwestycji może być krakowskie Multikino i Park Wodny.
W wielu przypadkach na terenach przyznawanych parafiom i zakonom przez komisję gmina miała już plany inwestycyjne.
Tak było w sprawie działki przy ul. Siewnej w Krakowie przyznanej bazylice Mariackiej. W 2006 r. był już nawet rozpisany przetarg na sprzedaż tej działki, był też inwestor, który chciał ją kupić, jednak wobec decyzji Komisji Majątkowej przetarg trzeba było odwołać, a działkę od bazyliki kupiła inna spółka. Wszystkie transakcje dziwnie łączą się z osobą Marka P.
Działaniami komisji interesuje się teraz Centralne Biuro Antykorupcyjne oraz prokuratura. Marek P. od pewnego czasu jest pod dyskretną obserwacją służb, a Kościół całkiem niedawno zrezygnował z jego usług.
Prokuratura Okręgowa w Katowicach bada sprawę zaniżania wycen gruntów, które komisja przyznała Towarzystwu Brata Alberta w Świerklańcu. Wycena była dziesięciokrotnie niższa niż rynkowa wartość tego terenu.
Rzecznik Episkopatu Polski ks. Józef Kloch zaprzecza, by toczyły się jakiekolwiek rozmowy dotyczące zmiany funkcjonowania Komisji Majątkowej.
– Nie słyszałem o takich planach – przyznaje. Także inni duchowni, do których udało nam się dodzwonić, unikali komentarza, wymawiając się brakiem kompetencji w tej sprawie.