09.11.2009 Mieszkania zakładowe sprzedają wraz z lokatorami

Źródło: http://www.mmkkozle.pl/

Dziesiątki tysięcy mieszkań zakładowych w całej Polsce zostało w ostatnich latach sprzedanych wraz z lokatorami. Andrzej Pyrzyński z Kędzierzyna-Koźla boi się, że niedługo zostanie bez dachu nad głową.

– Mieszkam w ruinie, ale czynsze mamy najwyższe w mieście. Na dodatek czeka mnie eksmisja, choć opłaty robię na czas – denerwuje się pan Andrzej. – Nie mogę spać po nocach, bo już sobie wyobrażam siebie jako bezdomnego. A przecież całe życie uczciwie pracowałem.

Czynsz, który co miesiąc pan Andrzej oddaje właścicielowi dwupokojowego mieszkania, wynosi 500 złotych. Do tego dochodzą opłaty za wodę, gaz, wywóz śmieci, ogrzewanie. Za 50-metrowe mieszkanie Andrzej Pyrzyński płaci co miesiąc prawie tysiąc złotych!

– Jak na Kędzierzyn-Koźle to bardzo dużo, a niewykluczone, że stawki wzrosną jeszcze bardziej – zaznacza lokator. – Właściciel mieszkania może je sobie podnosić, kiedy tylko zechce.

Blok przy ul. Stolarskiej 7 w Kędzierzynie-Koźlu stanął w 1985 roku. Jego właścicielem było przedsiębiorstwo „Żegluga na Odrze”. W czasie gdy budowa ruszała, „Żegluga” zatrudniała 2850 osób. Miała ponad tysiąc swoich barek oraz 276 pchaczy. Do tego porty w Gliwicach, Kędzierzynie-Koźlu, Opolu, Wrocławiu i stocznie m.in. w Januszkowicach na Opolszczyźnie i w Szczecinie. Państwową firmę stać było także na postawienie mieszkań dla swoich pracowników.

Rosną czynsze i kłopoty

Ale w latach 90. okazało się, że transport rzeczny nie jest tak opłacalny. „Żegluga na Odrze” zdecydowała się sprzedać swoje nieruchomości na wolnym rynku. Część mieszkań z lokatorami w bloku przy ul. Stolarskiej kupili inwestorzy z Wrocławia. Powstałą w ten sposób wspólnotą zarządza firma Capital z Mirkowa (woj. dolnośląskie).

– Nowi właściciele nie inwestowali w blok, ale postanowili zarabiać na czynszach. I te zaczęły rosnąć. A wraz z nimi kłopoty z piorunochronami, instalacjami elektrycznymi, brudnymi klatkami schodowymi, bo na remonty właściciel już nie miał pieniędzy – skarży się pan Andrzej.
Wiesław Tereszewski, prezes Capitala i jednocześnie pełnomocnik właściciela kilku mieszkań w bloku przy Stolarskiej (m.in. tego, w które zajmuje Andrzej Pyrzyński), twierdzi, że niezadowolony lokator zawsze może  zmienić miejsce zamieszkania, jeżeli przeszkadza mu zbyt wysoki czynsz, brak kloszy czy piorunochronu.

 – A stan budynku wcale nie jest zły, jak opowiada ten pan – mówi prezes Tereszewski.
Lokator dostał już od właściciela wypowiedzenie. Pyrzyńskiego jeszcze obejmuje okres ochronny, ale za niecałe trzy lata będzie musiał się wyprowadzić.
– Nie stać mnie, by kupić mieszkanie na wolnym rynku. Jestem starszym człowiekiem, który nie dostanie już nigdzie kredytu – przyznaje Andrzej Pyrzyński.

Urzędnicy rozkładają ręce

Poszedł po mieszkanie do gminy. Chciał się zapisać do kolejki oczekujących na mieszkanie komunalne.

– Ale dowiedziałem się, że nie mogę tego zrobić, bo wciąż mam tytuł prawny do lokalu na Stolarskiej – mówi załamany lokator.

Urzędnicy wytłumaczyli mu, że do kolejki będzie mógł stanąć dopiero wtedy, jak całkowicie rozwiąże umowę z obecnym właścicielem. Czyli w momencie, gdy znajdzie się na bruku.
Lokatorów z takim problemem może być w Polsce ponad 100 tysięcy. Ale to tylko szacunki, bo konkretnych liczb nikt nie zna.

– I to jest skandal! Minister infrastruktury zwrócił się do nas, społecznych towarzystw, abyśmy sporządzili  szczegółowe statystyki. Przecież my nie jesteśmy od tego, żeby robić takie wyliczenia – uważa Janusz Tarasiewicz, pełnomocnik Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców woj. śląskiego.

Posłowie w Sejmie pracują właśnie nad nową ustawą, która może pomóc takim ludziom jak Andrzej Pyrzyński. Część parlamentarzystów chce unieważnić transakcje, na mocy których mieszkania zakładowe były kupowane przez osoby prywatne.
Chcą umożliwić gminom ubieganie się preferencyjne kredyty na odszkodowania dla obecnych właścicieli byłych mieszkań zakładowych. Samorząd przejąłby pod  swoje skrzydła nieruchomości i włączył je w skład mieszkań komunalnych. Dzięki temu wszyscy, którzy sumiennie płaciliby czynsze, mogliby w nich nadal mieszkać. Z perspektywą odkupienia ich na  własność w przyszłości.

Janusz Tarasiewicz obawia się jednak, że przygotowywana ustawa nie zmieni losu tysięcy lokatorów.

Trzeba się przyjrzeć tej prywatyzacji

– Podejrzewam, że żaden sąd nie podważy świętego prawa własności – mówi Tarasiewicz.
Ponieważ takich sprzedanych mieszkań zakładowych najwięcej jest w woj. śląskim, Krajowy Związek Lokatorów i Spółdzielców przede wszystkim tam kieruje swoją uwagę.

– Zmiany w prawie muszą iść w takim kierunku, aby zapewnić tym ludziom dach nad głową. A od rządzących oczekujemy, że wyjaśnią wszystkie nieprawidłowości, jakie naszym zdaniem wielokrotnie mogły mieć miejsce podczas prywatyzacji majątku państwowych przedsiębiorstw. Bo wiele mieszkań zostało sprzedanych za bezcen – dodaje Janusz Tarasiewicz.
Poseł Prawa i Sprawiedliwości Jan Religa z Kędzierzyna-Koźla uważa, że prawo nie powinno w ogóle dopuszczać do sprzedaży mieszkań wraz z lokatorami.

– A jeśli już do tego doszło, to trzeba to tym pokrzywdzonym ludziom w jakiś sposób zrekompensować. Na pewno nie powinno się ich zostawiać samym sobie, bo nie zasłużyli na taki los. Będę zabiegał o to, aby takie zmiany w prawie się pojawiły – zapewnia Religa.
Andrzej Pyrzyński przyznaje, że do walki o byłe mieszkania zakładowe chciał wciągnąć także innych mieszkańców swojego bloku.

– Tylko że ludzie nie chcą nic mówić, bo boją się, że i oni dostaną za chwilę wypowiedzenia od właścicieli. A nie każdy wierzy w to, że państwo nam jednak pomoże – mówi Pyrzyński. I dodaje:  – To, co zrobiono z tysiącami mieszkań zakładowych w całej Polsce, to skandal. Sprzedano je prywatnym osobom, choć faktycznie były one własnością lokatorów, bo te bloki budowano przecież z funduszów zakładowych, czyli pieniędzy pracowników – podkreśla Pyrzyński.  

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *