24.11.2009 Wrocław: Czy właściciel może wykurzyć niewygodnych lokatorów

Źródło: http://wroclaw.gazeta.pl/

Czy w walce o nieskrępowane zarządzanie swoją własnością można komuś wyłączyć prąd i wodę? Właściciel baraku przy ul. Kobierzyckiej uznał, że tak, i odciął media kilkunastu zameldowanym tam osobom

Mieszkańcy Kobierzyckiej oczywiście za media od dawna nie płacą. To starsi, schorowani i niezaradni życiowo ludzie. Wszyscy bez pracy, większość bez środków do życia. Właściciel twierdzi, że głównie piją. Ale jak ustaliłam, nie wszyscy. 10 lat temu zostali wyeksmitowani przez swoje spółdzielnie, bo zalegali z opłatami. Wtedy zakwaterowano ich w baraku. Rok temu od spółdzielni Kozanów IV odkupił go wraz z lokatorami Grzegorz Nowakowski, który w sąsiednim budynku prowadzi z żoną tani hotel dla robotników. – Prezes spółdzielni zapewniał mnie, że ci ludzie nie mają żadnych praw do mieszkań – wyjaśnia. – Nawet w akcie notarialnym mam zapis, że nieruchomość nie jest obciążona żadnymi zobowiązaniami na rzecz osób trzecich.

– Byliśmy pewni, że mieszkają tu bezprawnie i straż miejska lub firma ochroniarska ich wyrzuci – nie ukrywa żona Nowakowskiego, Jolanta.

Ale mieszkańcy, choć nie mają umów najmu ani dzierżawy, są na Kobierzyckiej zameldowani. Dlatego nie można ich usunąć. Nowakowski twierdzi, że kupując budynek, o tym nie wiedział. Teraz sądzi się w tej sprawie ze spółdzielnią i ma nadzieję, że lokatorzy usuną się sami.

– Kilka osób udało nam się wymeldować – opowiada. – Ale pozostali mieszkają. Uważam, że powinny się nimi zająć służby i instytucje, choćby Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej.

Nowakowski postanowił jednak nie czekać na działanie służb ani na sądowe rozstrzygnięcie sprawy ze spółdzielnią. Wziął sprawy w swoje ręce. – Zamknął nam wodę, powyrywał krany i kolanka z umywalek we wspólnych kuchniach i łazienkach, ostatnio wyniósł jedną z muszli – mówi Adam Czech, jeden z lokatorów baraku. – Zagroził, że papę z dachu nam też zabierze, żeby nas deszcz zalał. Pozdejmował okna z pustych pokoi, żeby było zimniej.

Nowakowski nie zaprzecza: – Jestem właścicielem, mam prawo robić, co zechcę. Musieliśmy płacić za ich prąd i wodę, nie stać nas na to. A nawet gdyby nas było stać, to dlaczego mamy to robić? Mają po dwie ręce, dwie nogi, dlaczego mamy ich utrzymywać?

Mieszkańcy przekonują, że nie mają się gdzie wyprowadzić. Trojgiem opiekuje się MOPS (pozostali na piśmie zrezygnowali z pomocy ośrodka). Są przerażeni. – Co będzie, jak przyjdzie mróz? – pyta pani Janina, która opiekuje się mieszkającym w sąsiednim pokoju sparaliżowanym sąsiadem.

Nowakowski: – Nam jest ich żal, ale prawnicy powiedzieli, że nie jesteśmy za nich odpowiedzialni. Jak przyjdą mrozy, zawiadomimy MOPS, niech coś zrobi.

Ale według innych prawników Nowakowscy, choć walczą o nieskrępowane zarządzanie swoją własnością, łamią prawo.

– Właściciel może pozbyć się niechcianych lokatorów, tylko składając do sądu pozew o eksmisję – tłumaczy współpracujący z Helsińską Fundacją Praw Człowieka mecenas Mateusz Boznański. – Dopiero na podstawie wyroku komornik ją przeprowadza. Niektórym osobom, m.in. bezrobotnym, dzieciom, niepełnosprawnym, rencistom, lokal socjalny musi zapewnić miasto. Pozostałym – właściciel. Każde inne działanie zmierzające do usunięcia lokatorów jest bezprawne.

Potwierdza to mec. Iwona Ligęza z Koszalina. Niedawno reprezentowała mieszkańców domu w Kołobrzegu, którym właściciel także wyłączył wodę i prąd:

– Pan Nowakowski powinien wystąpić do sądu o eksmisję. Sam nie może nikogo wyrzucić i to nawet, gdyby ci ludzie nie mieli zameldowania. Wiedział, że kupuje barak z mieszkańcami. Musiał się liczyć z koniecznością rozwiązania tego problemu, i to bez stosowania niedozwolonych środków. Zgodnie z kodeksem cywilnym nie może też samowolnie naruszać czyjegoś posiadania, czyli np. odciąć prądu czy wody, nawet jeżeli oni za media nie płacą.

– Ale eksmisja jest kosztowna! Trzeba zapłacić za sprawę, komornikowi i dać tym ludziom coś w zamian. Dlaczego mamy za to płacić? – denerwuje się Jolanta Nowakowska.

– Bo prawo własności także ma ograniczenia. W niektórych przypadkach ważniejsza jest ochrona najbiedniejszych i niezaradnych – tłumaczy mec. Ligęza. – Takie jest polskie prawodawstwo.

Komentuje Mirosław Maciorowski – nie wolno iść na skróty

Ta sprawa wcale nie jest tak jednoznaczna, jak się na pierwszy rzut oka wydaje. Nie twierdzę, że Nowakowscy działają właściwie, ale próbuję ich zrozumieć. Zainwestowali w rozwój swojej firmy, a mimo to nie mogą jej pchnąć do przodu. A na przeszkodzie temu nie stoją dekoniunktura i recesja, lecz grupa niepłacących za siebie obywateli, w dodatku pijących.

Przeżyłem dość podobną historię. W mojej bramie mieszkał lokator, delikatnie mówiąc, uciążliwy dla reszty. Nie płacił czynszu, kradł gaz i prąd, stosując przeróżne pseudotechniczne patenty. Nikomu, ani zarządcy ani wspólnocie, do głowy jednak nie przyszło, by pozbywać się go inaczej niż sposobem przewidzianym przez prawo. Eksmisję osiągnęliśmy po latach procesów.

A Nowakowscy poszli na skróty. Wybrali drogę błędną, bo z góry skazaną na niepowodzenie. I sami sobie są winni, bo naprawdę nietrudno sprawdzić, co o sytuacji, z którą przyszło im się zmierzyć, mówi prawo. A stoi ono zawsze po stronie człowieka, nawet takiego, co pije i za siebie nie płaci. Czy to sprawiedliwe? To już inna sprawa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *