Bielscy lokatorzy łączą się
W Bielsku-Białej ruch lokatorski pojawił się niedawno. W krótkim jednak czasie, przyciągnął już kilkadziesiąt osób, bielszczan z różnych dzielnic, osiedli i ulic. Łączy ich jedno. Nie chcą, by o ich losie decydowała bezduszna administracja, grubość portfela biznesmenów czy podejrzane praktyki sądów. Ich hasłem jest: „Mieszkanie prawem, nie towarem”. Ludzie ci mają nieraz głębokie poczucie krzywdy. Łączą się, by lepiej słyszano ich głos.
A że ten głos jest w Bielsku coraz silniejszy, mógł się przekonać każdy, kto przyszedł na spotkanie Komitetu Lokatorskiego „Pod Bezpiecznym Dachem”. W sali bielskiego NOT-u w ubiegły piątek zjawił się komplet publiczności. Gościem bielskich lokatorów był Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej. Warszawska kancelaria jest jednym z głównych „rozgrywających” w ogólnopolskim ruchu lokatorskim.
– Nasze szanse zależą od tego, na ile zrozumieliśmy, co się właściwie dzieje. Zrozumienie jest początkiem rozwiązania problemu. Dlaczego to spotkanie nie powinno być ścianą płaczu – przekonywał na spotkaniu z bielszczanami Piotr Ikonowicz, prawnik, tłumacz, polityk, działach opozycji w PRL – tylko wspólną analiza i szukaniem środków zaradczych. Czyli czynieniem nas silniejszymi wobec tej przeważającej siły pieniądza nad człowiekiem. Bo padamy ofiarą pieniędzy. Tego, że wszelkie relacje międzyludzkie są zapośredniczone przez rynek, pieniądze, przez to, że obowiązuje zasada: coś za coś, która nie powinna rządzić stosunkami społecznymi. Bo wtedy stają się one odczłowieczone – ocenił Ikonowicz.
„Trzeba być bohaterem, żeby w Polsce być biednym i nie utracić człowieczeństwa”
Zainteresowanie osobą Ikonowicza jest w środowisku lokatorskim zrozumiałe. Wśród członków ruchu jest dobrze znany. Jego kancelaria wypraktykowała skuteczne metody, które wielu warszawskim i nie tylko warszawskim lokatorom, ocaliły dach nad głową. Wśród kilkudziesięciu osób, które przyszły na spotkanie do NOT-u, byli m.in. bohaterowie niedawnych artykułów Super-Nowej. Przypomnijmy, że opisywaliśmy w nich ludzkie dramaty, których wspólnym mianownikiem są problemy mieszkaniowe. Ludzie ci podkreślali swoją bezradność wobec instytucji: prezydenta miasta, spółdzielni mieszkaniowych, sadów i kamieniczników, którzy chcą się ich pozbyć.
– My zbyt często ulegamy pewnemu schematowi, który usiłuje się narysować – ciągnął Piotr Ikonowicz. – Schemat polega na tym, że oto mamy tych zaradnych: mędrców, biznesmenów, ludzi polityki, urzędników, którzy występują w roli mentorów, nauczycieli, którzy nas ganią, za nasze nieudacznictwo. Za to, że za mało się staramy. Próbuje się z nas robić bierne ofiary o roszczeniowej postawie, i dopiero gdy cała historia zostaje opowiedziana, okazuje się, jak wielka jest wina władzy publicznej i tych, którym wydaje się, że wszystko im się należy, i że ich sukces jest wyłącznie zasługą ich starań, a nasza porażka jest wynikiem niewystarczającego wysiłku – zauważył Ikonowicz, dodając: – Naprawdę trzeba być bohaterem, żeby w Polsce być biednym i nie utracić człowieczeństwa. Nie dać się zepchnąć do tej roli, w której nas obsadzono.
Spotkanie trwało blisko trzy godziny. Każdy chciał się podzielić swoim indywidualnym problemem. Ikonowicz chętnie doradzał i udzielał wskazówek.
—
Ruch lokatorski rozwija się w Polsce niezwykle żywiołowo. To swoisty fenomen. Przy na ogół milczącej postawie mediów komercyjnych i innych z głównego nurtu, dociera do najdalszych zakątków kraju. Przełamuje bariery. W dużych miastach, takich jak Warszawa, urósł już niemal do roli rozdającego karty w polityce mieszkaniowej miasta.