Burzliwy przebieg miały wczorajsze protesty lokatorskie w Bielsku-Białej. Wiele mocnych słów padło pod adresem prezydenta Jacka Krywulta. Manifestacje zaczęły się przed sądem przy ul. Bogusławskiego, skończyły na progu gabinetu bielskiego włodarza, którego bronili strażnicy miejscy.
Bezpośrednim powodem poniedziałkowych manifestacji był proces karny Marii Jury, bielszczanki i działaczki Komitetu Lokatorskiego „Pod Bezpiecznym Dachem”, którą prezydent Jacek Krywult pozwał w trybie oskarżenia prywatnego za pomówienie. Oskarżona miała pomówić włodarza o przyjęcie korzyści od pewnego bielskiego biznesmena w zamian za pozytywne załatwienie sprawy w magistracie. Pani Maria twierdzi jednak, że w tym procesie nie chodzi o pomówienie.
– To jest proces pokazowy – oświadczyła Maria Jura, przemawiają wczoraj na manifestacji przed bielskim ratuszem. – Chodzi o to, żeby poprzez ukaranie mnie zamknąć usta wszystkim lokatorom. Żeby nie przychodzili na sesje rady miasta, żeby nie mówili o swoich problemach. Bo my nie jesteśmy podmiotem, jesteśmy przedmiotem polityki władz miasta. Bo, niestety, doszło do tego, że pan prezydent Krywult zafundował nam politykę mieszkaniową, która godzi w poczucie bezpieczeństwa lokatorów – stwierdziła Maria Jura.
– To jest haniebna próba zastraszenia obywateli, którzy mają odwagę i mają tę mądrość, że się organizują, bo wiedzą, że tylko w jedności siła – wtórował bielskiej działaczce lokatorskiej Piotr Ikonowicz z Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej z Warszawy. – Przyjechałem do pana Jacka Krywulta, żeby go bardzo prosić, żeby zrezygnował z tego niedobrego pomysłu i przestał ciągać po sądach lokatorów. Spójrzcie jaka to jest dysproporcja: Jacek Krywult, bogacz, możnowładca, najbogatszy samorządowiec w województwie śląskim, który wycenia swój majątek na 3,5 mln zł. A kto jest po drugiej stronie? Po drugiej stronie jest słaba kobieta, lokatorka, bezrobotna, ale osoba o wielkim sercu. Bo pani Maria Jura nie występuje tylko w swojej sprawie, pani Maria Jura organizuje innych, żeby się nie dali wyrzucić, bo mają rodziny, bo muszą jakoś przetrwać, bo po to wybierali władze samorządowe, żeby się o nich troszczyły, a nie stały po stronie złodziei, którzy wyrzucają ich z mieszkań – mówił do zebranych przed ratuszem Piotr Ikonowicz.
Unik sądu?
Punktualnie o 10.00 przed Sądem Rejonowym w Bielsku-Białej przy ul. Bogusławskiego, gdzie miała się odbyć rozprawa Marii Jury, rozpoczęła się w poniedziałek pikieta w obronie oskarżonej. Brali w niej udział, oprócz członków Komitetu Lokatorskiego „Pod Bezpiecznym Dachem”, przedstawiciele licznych, wspierających lokatorów organizacji społecznych: Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, Stowarzyszenia Młodzi Socjaliści, Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza” i Federacji Anarchistycznej. W sumie około czterdziestu osób. W czasie pikiety do jej uczestników dotarła wiadomość, że sprawa Marii Jury została… przełożona na inny termin. Część z pikietujących uznała tę decyzję za unik.
Pikieta w tym samym mniej więcej składzie stanęła dwie godziny później przed bielskim ratuszem. Ta manifestacja miała już jednak inny przebieg. Potężny sprzęt nagłaśniający, emocjonalne przemówienia, a wcześniej płynąca z głośników muzyka latynoska i reggae przyciągały uwagę przechodniów. Przed ratuszem zebrało się blisko 200 osób
„To jest wasza demokracja!”
Prócz haseł w obronie Marii Jury działacze lokatorscy przedstawili pod ratuszem swoje postulaty wobec władz miasta. Wśród nich: żądanie budowy nowych mieszkań komunalnych, abolicja zaległości czynszowych i program oddłużeniowy dla najuboższych, żądanie obrony mieszkańców kamienic przed pazernością spadkobierców byłych właścicieli i konsultowanie działań władz miasta ze społeczeństwem.
Ludzie podchodzili do mikrofonu i jeden po drugim opowiadali o swoich dramatach. Padały mocne słowa wobec władz miasta i prezydenta Jacka Krywulta. Pojawił się transparent z hasłem: „Taczki dla prezydenta, mieszkania dla ludzi”. Na koniec grupa kilkudziesięciu osób ruszyła w kierunku wejścia do ratusza. Nikt nie zatrzymywał tłumu, który szedł po schodach i korytarzem, i stanął dopiero na progu prezydenckiego gabinetu. Wejścia do gabinetu bronili strażnicy miejscy. Ludzie żądali spotkania z włodarzem, by przedstawić mu swoje postulaty. Gdy okazało się, że prezydent nie zamierza ich przyjąć, ci zaczęli skandować ku zamkniętym drzwiom: „To jest wasza demokracja!”.
Przedstawiciele bielskiego magistratu odmówili komentarza do wczorajszych manifestacji lokatorskich.
Źródło: www.super-nowa.pl