Gdańsk bez kontenerów – relacja z debaty

Autor: Jacek Wierciński

5 stycznia odbyła się zorganizowana przez Ogólnopolski Związek Zawodowy “Inicjatywa Pracownicza”, poznańską sekcję Federacji Anarchistycznej oraz Grupę Inicjatywną “NIC O NAS BEZ NAS” debata pt. “Kontener: narzędzie segregacji społecznej?”. Przy pękającej w szwach sali odbyła się dyskusja na temat zagrożeń związanych z planami budowy w Gdańsku podmiejskiego osiedla kontenerów socjalnych oraz prezentacja zdjęć obrazujących rzeczywistość takich osiedli w innych miastach kraju.

W imieniu organizatorów dziękujemy naszym gościom z Poznania za przyjazd, Świetlicy Krytyki Politycznej za udostępnienie sali, a wszystkim przybyłym za żywą i rzeczową dyskusję, która ma szansę stać się zalążkiem ruchu społecznego, który skutecznie wybije z głów włodarzy miasta pomysły zsyłania ludzi do kontenerowych gett.

Relację z debaty, autorstwa Jacka Wiercińskiego, opublikowała m.in. Gazeta Gdańska:

Debata i wystawa zdjęć „Kontener – narzędzie segregacji?”, zorganizowana przez inicjatywę „Nic o Nas Bez Nas” w Trójmiejskiej Świetlicy Krytyki Politycznej, zgromadziła ponad setkę uczestników.

Przez ponad 2,5 godziny działacze, radni, lokatorzy i anarchiści dyskutowali o kontrowersyjnych blaszanych domach, miejskiej (oraz ogólnopolskiej) polityce społecznej i możliwościach wpływania na tę politykę. Powołano do życia nieformalny ruch społeczny Gdańsk Bez Kontenerów.

Wśród gości debaty znaleźli się Jarosław Urbański, niezależny socjolog i działacz społeczny, Katarzyna Czarnota, aktywistka poznańskiej sekcji Federacji Anarchistycznej, autorka prezentowanych podczas debaty zdjęć i Łukasz Muzioł, członek inicjatywy NoNBN. Z powodu choroby, nie pojawiła się Maria Mendel, prorektor ds. kształcenia UG, w swej pracy naukowej zajmująca się m.in. problemami bezdomności i wykluczenia społecznego. Zgodnie z zapowiedzią nie pojawił się także zapraszany wielokrotnie wiceprezydent Gdańska, Maciej Lisicki.

Urząd potrzebuje kontenerów

Debatę rozpoczął Łukasz Muzioł z NoNBN, który odniósł się do uprzedzającej debatę konferencji prasowej Lisickiego. Osiągnięcia miasta w sferze mieszkalnictwa komunalnego Muzioł nazwał „wirtualnymi”.
– Pocieszające jest to, że na dzisiejszej porannej konferencji prezydenta Lisickiego, na oko, było 10 razy mniej osób – podkreślił Muzioł. Opowiedział skąd wziął się pomysł debaty: zapis o możliwości stworzenia osiedla kontenerowego pojawił się w przyjętej przez Radę Miasta w 2009 roku uchwale o wieloletnim programie gospodarowania mieszkaniowym zasobem gminy Gdańsk.

– My często nazywamy tę uchwałę „ uchwałą o podwyżce czynszów”, bo osób którym po wprowadzeniu tej uchwały podniesione zostaną czynsze będzie dziewięćdziesiąt kilka procent – tłumaczył Muzioł.
Zdaniem Muzioła, władze miasta potrzebują kontenerów, by zrealizować plan sprzedaży 10 tys. mieszkań komunalnych (obecnie jest ich w sumie ok. 25 tys.), których miasto zamierza się pozbyć, nie zawsze sprzedając zamieszkującym je lokatorom, a często oferując na rynku komercyjnym.

Czym są kontenery

Katarzyna Czarnota opowiadała o swoich obserwacjach z osiedli kontenerowych.

– Wbrew temu, co słyszymy w mediach i od urzędników, mieszkają tam rodziny wielodzietne, osoby starsze, które czekają w kolejce do mieszkania socjalnego czy komunalnego 6-7 lat. Według prawa budowlanego kontener nie jest mieszkaniem, ponieważ budynek, który ma pełnić funkcje mieszkalne, powinien posiadać fundamenty (których kontenery nie mają – dop. JW) – przekonywała Czarnota.
Kontener jest zbudowany z blachy i w wyniku kilkumiesięcznego korzystania, gotowania, sprzątania, takie mieszkania zaczynają gnić od środka, są to warunki niehumanitarne, gdzie pojawiają się choroby. Kontenery stosowane są jako pomieszczenia socjalne na przykład na budowach, ale zasady BHP wyraźnie zabraniają stałego przebywania tam pracowników – przekonywała Czarnota.

– Kontenery są zagrożeniem dla całego społeczeństwa, w postaci nawarstwiania się wszystkich problemów osób, które doprowadziły te osoby do kontenera – przekonywał Muzioł.
Jego zdaniem, w kalkulacjach dotyczących kontenerów nie są brane pod uwagę szersze koszty, jak na przykład koszty radzenie sobie ze wzrostem przestępczości, wzrostem zachorowalności, szczególnie układu oddechowego. Więc problem nie dotyczy tylko tych, którzy do kontenerów faktycznie mogą trafić.

– Ze względu na to, że trafiając do kontenerów zapłacić trzeba 300 złotych czynszu i kolejne 400 opłat za prąd, jest on znacznie oddalony od centrum miasta, co utrudnia dojazdy do szkół i pracy, niektóre z osób, z którymi rozmawiałam, musiały zrezygnować z pracy – mówiła Czarnota. – Stawały się osobami bezrobotnymi i zadłużonymi, ze względu na to, że musiały utrzymywać swoje mieszkanie socjalne – podsumowała.
Kontenery wiążą się także ze stygmatyzacją społeczną. Dzieci są wyśmiewane w szkołach, a dorosłym z takim adresem trudniej znaleźć pracę.

Polityka kontenerowa

Jarosław Urbański cytował doniesienia medialne na temat kontenerów socjalnych w Bydgoszczy.
– Najpierw kontenery przedstawia się jako miejsca, do których trafić ma „patologia”, później jednak trafiają tam najsłabsi, często kobiety samotnie wychowujące dzieci, osoby starsze, schorowane, najuboższe – tłumaczył Urbański.
Socjolog powoływał się na głosy poznańskich urzędników, którzy „przyparci do muru”, tłumaczyli, że kontener ma być narzędziem do „dyscyplinowania” i „windykacji”.
– Pojawia się pytanie: kto upoważnił władze lokalne do występowania jednocześnie w roli urzędnika, prokuratora, sędziego i strażnika więziennego? – mówił Urbański.

Rozmawiano o innych sposobach egzekwowania długów, jak wdrożony w ubiegłym roku w gminie Paczków (okolice Kłodzka) program przyuczania bezrobotnych do zawodów budowlanych, w ramach którego mieszkańcy gminy wznosili budynki przeznaczone na mieszkania socjalne. Projekt otrzymał europejską Europejską Nagrodę Przedsiębiorczości i pozwolił gminie pozyskać mieszkania socjalne taniej niż na drodze kupna.

Zatrzymać kontenery

Debatowano także nad możliwościami zablokowania decyzji o budowie kontenerów.
– Skoro (władze miasta) nie mają opozycji formalnej, wyłonionej w drodze wyborów, musimy stać się opozycją społeczną – przekonywał Muzioł.
Pojawił się obywatelski projekt uchwały, pod którym zbierane będą podpisy mieszkańców miasta. Projekt dotyczy jedynie wykreślenia zapisu o możliwości budowy kontenerów socjalnych z wcześniejszej uchwały radnych (dot. mieszkań komunalnych).

– Niby mało, ale w gruncie rzeczy jest to wyjęcie pewnej cegiełki z całej tej uchwały, której nie udało nam się w zeszłym roku „obalić” – tłumaczył Grzegorz Ilnicki, członek Młodych Socjalistów. – Prezydent Lisicki nie będzie miał dokąd eksmitować ludzi, których nie będzie stać na płacenie nowych stawek czynszu – przekonywał.

Ogłoszono powołanie nieformalnego i jak przekonywali inicjatorzy, otwartego na każdego i wszelakie organizacje, ruchu Gdańsk Bez Kontenerów. Wkrótce w sieci pojawi się strona inicjatywy, a w ręce gości debaty trafiły pierwsze formularze do zbierania podpisów pod projektem usunięcia zapisu kontenerów z uchwały rady.

To pierwszy krok żeby rozmontować tą antyspołeczną uchwałę, mówili zgromadzeni.

– Ta debata pokazała czym tak naprawdę jest kontener, narzędziem tortur, segregacji i swoistym „biczem windykacyjnym” – podsumowywał radny Kazimierz Koralewski (PiS). – Ważny jest ruch społeczny i społeczna inicjatywa, żeby to nie miało zabarwienia politycznego. Ten pomysł pozwala także uniknąć sytuacji zamiatania problemu pod dywan – tłumaczy radny.

– Debata pokazała jakim wieloaspektowym problemem jest polityka mieszkalnictwa, a nie sama kwestia kontenerów – komentuje Lidia Makowska, działaczka społeczna, prezeska stowarzyszenia Kultura Miejska. – Ważne, że w debacie pokazano konteksty ogólnopolski i europejski, bo to potwierdza pogląd, że proste myślenie szeryfa Lisickiego: „wyślemy ludzi do kontenera” rozwiąże problem w takim samym stopniu jak, równie populistyczny strajk czynszowy.

Relacja ukazała się na stronie www.wybrzeze24.pl

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *