6.04.2011 Debata o kontenerach w Poznaniu

Źródło: http://rozbrat.org

Dziś w Gazecie Wyborczej odbyła się kolejna debata w sprawie budowy w Poznaniu kontenerów socjalnych. W panelu udział wzięli: prof. Tomasz Polak, wiceprezydent miasta Jerzy Stępień, dyrektor ZKZL Jarosław Pucek, szef Fundacji Barka Tomasz Sadowski i radny oraz jednocześnie przewodniczący Komisji Mieszkaniowej Tomasz Lewandowski. Na Sali zgromadziła się bardzo liczna publiczność, widać było, że temat wzbudza duże zainteresowanie. Panel prowadził redaktor Michał Danielewski.

Jarosław Pucek zaczął od stwierdzenia, które już padało z jego ust przy okazji innych spotkań, że kontenery nie rozwiązują problemu, „bo jest ich zdecydowanie za mało” oraz ponieważ „alokacja nie załatwia sprawy”. Mimo to dyrektor ZKZL bronił projektu do upadłego, przyjmując na siebie całą krytykę. Dlaczego? Niektórzy są skłonni przypuszczać, że taką mu wyznaczono (lub sam postanowił obrać) rolę. Z drugiej strony, co nie kłóci się z poprzednią tezą, traktuje on ten projekt przede wszystkim jako – jak sam to nazwał – „instrument” naprawiania prawa, w którego obecną skuteczność nie wierzy i środek dyscyplinujący „trudnych lokatorów”. Aby bronić tych, jak stwierdził, którzy są właścicielami mieszkań i ze swej własności w sposób swobodny, z powodu „trudnych lokatorów”, korzystać nie mogą. O drugiej stronie medalu, czyli nadużywaniu własności prywatnej rujnującym życie wielu innym, mowy nie było.

Profesor Polak zakwestionował we wstępie mechanizm „załatwienia sprawy”, to znaczy, iż mieszkańcom miasta pozostawia się jedynie rolę recenzentów pewnego projektu, a nie uczestników procesu decyzyjnego. Podkreślał, że zgromadzeni na sali są dowodem, że debata w określonych warunkach jest czymś realnym i – z demokratycznego punktu widzenia – koniecznym.

Prezydent Stępień stwierdził, idąc śladami dyrektora ZKZL, że „nie jest entuzjastą kontenerów”, bo to „ćwierć środek” i „porażka systemu opieki społecznej”, za którą osobiście w mieście jest odpowiedzialny. Zaraz potem jednak dodał, iż winne temu zasadniczo nie jest miasto, ale sami niedoszli beneficjenci pomocy socjalnej, bowiem nie chcą z niej skorzystać (tak są, jak wynikałoby z tych słów, w tej biedzie i niezaradności życiowej zatwardziali!). A pomoc działa, przekonywał prezydent, generalnie jak powinna: „są instytucje”, „armia urzędników”. Ktoś później przytomnie zauważył, iż projekt kontenerów forsuje się jednocześnie podkreślając, że to antidotum na nieskuteczność opieki społecznej, a zarazem się systemu tego broni, jeżeli ktoś go krytykuje. Paradoks i to nie jedyny w tej debacie. Dodajmy, że Stępień wzdrygał się, całkiem świadomy realiów, od użycia w kontekście osiedla kontenerowego słowa „getto”, posługując się eufemizmem „enklawa”, czym mocno skonfundował publiczność.

Tomasz Sadowski stwierdził, że przy sprawie „kontenerów przepełniła się czara goryczy” – chyba faktycznie bo Barbara Sadowska i wielu były bezdomnych i alkoholików, związanych z Barką, z trudem ukrywało oburzenie i silne emocje. Mówili o swoich losach, o wydźwignięciu się z dna, a także o obecnej pracy z potrzebującymi jaką wielu z nich prowadzi. Wniosek nasuwał się jeden – kontener dla wielu z nich byłby kiedyś „gwoździem do trumny”. Szef Barki wskazywał dalej na niewydolność ustawy o pomocy społecznej i niewłaściwe zarządzanie. Krytykował podejście do zagadnienia ze strony władz Poznania.

Wreszcie Tomasz Lewandowski podkreślił ryzyko tego, że w przyszłości kontenery się mogą stać, z powodu złej kondycji finansowej miasta, nowym standardem budownictwa socjalnego. Stwierdził też w polemice z Jarosławem Puckiem, że „prawdziwa debata” o kontenerach dopiero się rozpoczęła, a wcześniejsze (prowadzone od dwóch lat) spotkania z radnymi, na które powoływał się dyrektor ZKZL, sprowadzały się do zakomunikowania im, że decyzją prezydenta kontenery powstaną, a oni mogą mieć głos opiniujący, co do ich lokalizacji.

Już wcześniej było wiadomo, że realizacja projektu posadowienia kontenerów w Poznaniu zostaje odroczona do jesieni. Opinia publiczna i przynajmniej część radnych domaga się od miasta m.in. wykonania studium skutków społeczno-ekonomicznych realizacji tego przedsięwzięcia. Na zakończenie spotkania stwierdzono (choć przedstawiciele miasta nie byli skłonni dać tu jednoznacznego potwierdzenia), że czas ten trzeba wykorzystać na opracowanie alternatywnych (zamiast kontenerów) sposobów rozwiązania problemu tzw. „trudnych lokatorów” – metodami pracy socjalnej. Ostatecznie wypada mieć nadzieję, że władze miasta pójdą w tym kierunku.

Postęp w debacie dostrzegł nawet Jarosław Pucek, który zauważył, że środowisko związane z Rozbratem jeszcze niedawno nazywało go Rudolfem Hoessem, a dziś już „tylko” Brudnym Harrym. Ponieważ jak widać, pewne metafory dyrektor ZKZL za bardzo bierze do siebie, deklarujemy, że jak ostatecznie odstąpi od tego chorego projektu – którego choć sam nie wymyślił i w niego nie wierzy, gorliwie broni i realizuje – to nazwiemy go Misiem Puchatkiem.

Kontenerowy spór trwa. W klubo-kawiarni Meskalina na Starym Rynku 27 kwietnia o godz. 17.00. odbędzie się kolejna prezentacja badań prowadzonych przez działaczki związane z poznańskim Rozbratem na temat osiedli kontenerowych. Przedstawimy sytuację w Belgradzie i polskich miastach: Żorach, Sławkowie, Skoczowie i Bytomiu. Wkrótce więcej na naszej stronie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *