Prezes spółdzielni na zagrodzie równy wojewodzie
Prezesi spółdzielni mają władzę niemal absolutną wraz z członkami zarządu mogą wprowadzić w życie nawet najbardziej surrealistyczne decyzje w życie. Nie są de facto przez członków spółdzielni rozliczani za okres działalności i czują się bezkarni. Przykład prezesa jednej ze spółdzielni na wrocławskim Kozanowie, barykadujący się w budynku zarządu, gdy odwołano go za niegospodarność, postanowił wezwać ochronę, broniącą wejście do gmachu przed członkami nowego zarządu. Mieszkańcy osiedla, którym władał prezes – utracjusz nie kryli przed mediami radości z jego odwołania. Wynikała ona z tego, że prezes podejmował decyzje nie trafione, czego skutkiem było popadanie spółdzielni w długi. Jednym z powodów była nietrafiona inwestycja mieszkaniowa pana byłego już prezesa. Blok wybudowany przy ulicy Pałuckiej 42 stoi pusty, bo nie ma chętnych na zakup mieszkań. Odwołany prezes tłumaczy się, że byli chętni, ale nie dostali kredytów hipotecznych, więc zrezygnowali. To niestety nie jedyny przykład bezprawia w polskich spółdzielniach mieszkaniowych. Dramatyczna sytuacja panuje w Łodzi, gdzie były prezes SM „Śródmieście” oraz jego zastępcą zadłużył na ogromną sumę pieniędzy spółdzielnie, a teraz oczekują obydwaj na sprawę w areszcie. Wynikiem długu było odcięcie lokatorów od prądu i wody. Całe niemalże wakacje żyli niczym w ciemnicy bez możliwości gotowania i zadbania o higienę. Lokatorami bloków należących do łódzkiej SM „Śródmieście” są w większości ludzie starsi, schorowani, płacący regularnie czynsz (najwyższy w mieście) ze swoich emerytur. Obecni członkowie zarządu SM „Śródmieście” zapewniają, że kłopoty się skończą, gdy uda się sprzedać kilka mieszkań. To swoisty „żart” losu, bo na ogół to lokatorów chętnie media prezentowały jako winowajców własnych kłopotów, a nie prezesów oraz członków zarządu. Tym razem jednak sytuacja jest jednoznaczna, to nie lokatorzy zawinili, a osoby, którym ufali i musieli za to zaufanie zapłacić wyłączonymi przez dostawców do ich mieszkań mediów (prąd oraz wodę). Oczywiście przykład SM „Śródmieście” to na razie nieliczny, drastyczny przykład nadużycia ze strony władz spółdzielni, ale może być ich więcej, gdyż tak naprawdę mieszkańcy nie mają wglądu w dokumentację zarządu, otrzymując często lukrowane informacje w propagandowych biuletynach SM czy SBM.
Problem będzie narastać
Pomimo spotkań lokatorów zadłużonej spółdzielni z panią prezydent miasta Łodzi, Hanną Zdanowską w maju tego roku, nie uniknięto odcięcia mediów do mieszkań. Obecnie przywrócono światło oraz wodę, ale do końca września. Co dalej będzie? Nie wiadomo.
Nawet sama pani prezydent miasta przyznaje, że do takich przypadków dochodziło i trudno, żeby nie. Prezesi spółdzielni dziś osoby nie nietykalne przez prawo. Czując brak odpowiedzialności za cokolwiek i przed członkami nadużywają swojej władzy, zarządzając mieniem, które do nich nie należy, a zostało im powierzone. Traktowanie lokatorów, jako przedmioty, a nie podmioty dotyczy większości spółdzielni w Polsce. Nic w tym dziwnego, że SLD broni ich, gdyż wielu członków lokalnych struktur tej partii ma interes w utrzymywaniu tej spółdzielczej patologi, w której najmniej idzie o interes lokatorów.