Trzy eksmisje na warszawskiej Pradze zablokowało 30 maja kilkadziesiąt osób z Nowej Lewicy, Kancelarii Sprawiedliwości Społecznej, Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatów i Lewicowej Alternatywy.
http://pl.youtube.com/watch?v=UtW7BD5dcGo
Lokatorzy eksmitowani przez lokalnego działacza SLD Tadeusza Miętusa mieli być przeniesieni do baraków. Wcześniej Miętus wysiedlił ich z budynku, który od miasta kupiła jego firma Domex w czasach gdy był on warszawskim radnym. Budynek został zburzony, a grunt na którym stał został sprzedany z ogromnym zyskiem. Lokatorów próbowano nakłonić, aby podpisali z Miętusem umowę najmu na baraki do których mieli być przeniesieni, pomimo że gdy opuszczali poprzedni budynek zapewniano, że będą mogli pozostać w mieszkaniach, które otrzymali w zamian. Na miejscu blokady pojawił się wraz z komornikiem Andrzej Kulągowski z warszawskiej Izby Komorniczej. Przyniósł on ze sobą akta spraw Piotra Ikonowicza. Komornicy próbowali sprowokować starcie z blokującymi, co im się nie udało. Policja stwierdziła, że nie będzie usuwać protestujących siłą.
Tomasz Miętus, były radny SLD i zastępca burmistrza Gminy Centrum sprzedał i jednocześnie, jako prezes spółki „Domex”, kupił budynek z lokatorami. Już w tym zdaniu zmieściły się aż 2 skandale, tj. po pierwsze radny jest prezesem spółki, po drugie kupuje od gminy, w której pełni funkcję nieruchomość. To jednak nie koniec kryminalnej historii pana Miętusa i losów jego lokatorów. Lokatorzy mieszkań komunalnych są niezamożni, ponieważ w ogólności miasto dysponuje takimi lokalami właśnie z powodu faktu istnienia rodzin, które nie mogą sobie kupić lub wynająć mieszkania na wolnym rynku.
W 1998 r. Miętus podpisuje umowę z gminą, z której wynika, że jego firma ma obowiązek zapewnić mieszkańcom pełnowartościowe mieszkania o regulowanym czynszu. Następnie organizuje przynajmniej raz w tygodniu zalanie albo pożar domu. Policja nie potrafi udowodnić czyje to dzieło ale skutkiem tych działań jest podpisanie przez najbiedniejsze rodziny niekorzystnych umów notarialnych i przeniesienie się do lokali, w których lokatorzy nie są już najemcami, tylko podnajemcami. Inne rodziny, te które miały adwokata, otrzymują to, do czego zobligowany był pierwszą umową pan Miętus i już dalej nie biorą udziału w całym koszmarze. Potem koleje losu tych ludzi są różne ale ogólnie rzecz biorąc, polegają na podpisywaniu umów, w których gubiona jest obecność kolejnych członków rodziny, wszyscy otrzymują mieszkania mniejsze, co jest niezgodne z ustawą, niektórzy przez rok gnieżdżą się całymi rodzinami w jednym pokoju, aż firma uzyska dla nich lokal, który nadaje się do zamieszkania. Finał jest taki, że ludzie za 46 metrów płacą tyle, ile na wolnym rynku za 60 metrów w tej samej dzielnicy.
Na poszczególnych etapach tej historii o przekrętach pana Miętusa piszą gazety, piszą też posłowie i radni z prośbą o interwencję. Prokuratura nie wszczyna śledztwa, najprawdopodobniej dlatego, że i tam sięga mafia związana z Miętusem. Jednak ostatnio kolejny wniosek do prokuratury złożyła Polska Unia Lokatorów i podobno rozpoczęło się śledztwo, co zapowiada, że być może Miętus pójdzie siedzieć. Same wyroki eksmisyjne są dotknięte wadami prawnymi. We wszystkich sprawach sąd zajął się orzekaniem o uprawnieniu do lokalu socjalnego tylko wobec tych mieszkańców, którzy nie byli uprawnieni. Należy przypuszczać, że „Domex” złożył pozew, w którym pominął istnienie dzieci, bezrobotnych, itd., a w sądzie nie było nikogo, kto potrafiłby to ujawnić.