Plakat - imieniny HGW

Erbel: Życzymy Pani Prezydent lepszej polityki miejskiej!

Autorka: Joanna Erbel

Źródło: http://krytykapolityczna.pl

W ostatni wtorek Warszawskie Stowarzyszenie Lokatorów postanowiło uroczyście uczcić imieniny Prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Walz i w ten sposób gorzko podziękować jej za prowadzoną politykę. „Imieniny Hanki” były protestem przeciwko wzrostom cen biletów komunikacji miejskiej, podwyżkom opłat za wodę i ścieki, prywatyzacji SPEC, planowanej prywatyzacji pozostałych spółek komunalnych (m.in. Miejskiego Przedsiębiorstwa Usług Komunalnych zajmującego się pochówkami) oraz kilkuset procentowej podwyżce czynszów w mieszkaniach komunalnych, a także zaniedbywaniu polityki mieszkaniowej. Był tort, świeczki, piosenki lokatorskie i gromkie „Sto lat bez takiej polityki miejskiej”. Organizatorzy i organizatorki rozdawali bezpłatne wejściówki na podsumowującą sesję Rady Miasta Warszawy z cateringiem, która odbędzie się 31 lipca na Zamku Królewskim.

Mimo że temat pikiety dotyczył najważniejszych kwestii polityki miejskiej, grono zebranych było nieliczne. Można to zrzucać na karb złych kanałów informacji – nie wszyscy wchodzą na strony ruchu lokatorskiego. Można też obwiniać pory roku lub dnia – w końcu latem Warszawa pustoszeje, a godzina siedemnasta w dniu powszednim nie jest najlepszym terminem na masowy protest; część osób pracuje, a kto nie pracuje, ma dość wszystkiego. Miejsce (Ratusz) również wydaje się jakoś mało atrakcyjne. Niby w centrum, ale jednak nie po drodze. Lepiej być wszędzie indziej, byle nie tam.

Przy takiej frekwencji trudno liczyć, że władze miasta, które od dawna ignorują interesy biedniejszych mieszkanek i mieszkańców Warszawy, poważnie potraktują prezentowane postulaty. Zebranych była garstka i z pewnością mało kto z nich głosował na obecną Prezydentkę. Ceny biletów będą więc rosły, tak samo, jak czynsze mieszkań. Podwyżki ZTM będą skokowe – pierwsza z nich już 16 sierpnia, druga w styczniu 2013 r., trzecią zaplanowano na styczeń 2014. Bilet jednorazowy, z obecnych 2,80 zł, zdrożeje kolejno do 3,60 zł, 4,40 zł i do 4,80 zł. Za trzy lata imienny bilet 30-dniowy na 1 strefę podrożeje z obecnych 78 zł do 112 zł. Cena biletu jednorazowego wzrośnie więc o 71% a miesięcznego o 43%.

Nie ma lepszego czasu na niepopularne decyzje niż środek lata. Grono potencjalnych niezadowolonych radykalnie maleje. Jednak z czasem podwyżki odczują już nie tylko ci najbardziej wykluczeni, którym grozi eksmisja, ale również pozostali mieszkańcy Warszawy. Lato się skończy, młodzi hipsterzy i lewicowe intelektualistki porzucą swoje rowery, wsiądą do autobusów i napotkają droższe bilety. Przyjdzie zima i wyższe rachunki za ogrzewanie. Najprawdopodobniej wzrosną również czynsze. Jednak zanim skutki obecnej polityki miejskiej zaczną nas dotykać, warszawska klasa średnia po raz kolejny zgodnie z politycznymi poglądami albo z braku alternatywy zagłosuje na Platformę Obywatelską – której jedną z twarzy będzie zapewne Hanna Gronkiewicz-Walz – legitymizując obecną politykę. Może później przyjdzie otrzeźwienie, ale niekoniecznie. Jest przecież tak wiele powodów do zadowolenia.

Polityka miejska przez ostatnie kilka lat zmieniła się na lepsze. Co więcej, jeśli nadal część z nas marzy o tym, żeby mieszkać w Berlinie i chcemy, aby w tym kierunku zmieniały się polskie miasta, to Warszawa jest bez wątpienia w awangardzie. Nie tylko pojawiły się modne sklepy z designem i knajpy oferujące brunche, ale również wiele postulatów postępowych środowisk miejskich sukcesywnie zostaje spełnianych. Coraz więcej jest stojaków i ścieżek rowerowych. Można swobodnie siedzieć na trawie i mimo że nadal obowiązuje zakaz picia w przestrzeni publicznej, coraz rzadziej słyszy się historie o mandatach za picie w parku. Dawno nikt też nie dostał mandatu za jazdę rowerem po pijaku. Powstają klubokawiarnie i nowe przestrzeni artystyczne w lokalach o preferencyjnych czynszach. Skończyła się moda na grodzone osiedla i kamery nadzoru. Urzędnicy i urzędniczki życzliwie podchodzą do sztuki w przestrzeni publicznej. Wprawdzie nadal nie można pływać w Wiśle, ale można wierzyć, że to kwestia czasu. To, że jednocześnie ceny czynszów rosną, a od listopada ponownie będzie można wyrzucać ludzi na bruk, najwyraźniej jest ceną, jaką jesteśmy w stanie ponieść. Zwłaszcza że to nie my będziemy ją płacić.

Ofiary obecnej polityki miejskiej władz Warszawy nie są naszymi bliskimi znajomymi, a przynajmniej nie większości z nas. To nie my pożyczamy im pieniądze, żeby mogli zapłacić rachunki albo zjeść obiad. Prawdopodobnie do nikogo z nas nie wprowadzi się ktoś, kogo nie stać na mieszkanie. A nawet jeśli tak – będzie to wydarzenie jednostkowe i krótkotrwałe. Najbardziej poszkodowani coraz rzadziej są naszymi sąsiadami i sąsiadkami. Znikają z okolicy, wyprowadzając się do dzielnic, które nie są ani centralne, ani atrakcyjnie obdrapane. Rzadko kiedy nam ich brakuje. Niedługo to lewicowa klasa średnia będzie potrzebowała akcji „Niech nas zobaczą”, aby mogła przypomnieć sobie, w czyim interesie chce się wypowiadać. Co jakiś czas ich spotykamy na ulicy, ale to za mało, żeby zmienić plany na popołudnie i wstawić się za nimi. Protesty lokatorskie są za mało sexy, żeby chodzić na nie w obronie anonimowych osób. Deklarowanie solidarności społecznej niewiele pomaga. Społeczne wykluczenie jest tematem debat, a nie codziennego doświadczenia. Póki co.

Obecny kierunek miejskiej polityki i rosnące zadłużenie polskich miast może wkrótce doprowadzić do sytuacji, w której znacznie szersze grono mieszkanek i mieszkańców Warszawy odczuje podwyżki i cięcia w usługach społecznych. W Poznaniu władze miasta po tym jak wydały 1 miliard złotych na inwestycje, uruchomiły procedury konsultacyjne, aby mieszkanki i mieszkańcy sami zdecydowali, co powinny objąć cięcia. W Warszawie, mimo że władze miasta moment kryzysowy odroczyły, sprzedając Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej za 1,44 mld złotych, nie powinniśmy czuć się nazbyt bezpiecznie. Lepiej przeciwdziałać miejskiemu kryzysowi, póki nie jest za późno. Chyba że wierzymy, że załamanie finansów miejskich jest koniecznym krokiem do miejskiej rewolucji. Wtedy nie pozostaje nam nic innego niż pić zdrowie Prezydentki i czekać na ten historyczny moment.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *