Moja własność, więc wypad stąd!

„Alarm podniósł radny Jacek Cieślikowski, którego o pomoc poprosili mieszkańcy. Wszystko przez decyzję stołecznego ratusza. Na jej mocy spadkobierca otrzymał prawo wieczystego użytkowania gruntu oraz odkupienia części z 18 niewykupionych mieszkań w bloku przy Grochowskiej 230A. Działka została w przeszłości objęta tzw. dekretem Bieruta, więc teraz miasto musiało oddać ją spadkobiercy. – Od lat staraliśmy się wykupić nasze mieszkania na własność, by mieć spokój, ale odmawiano nam zasłaniając się roszczeniem. Teraz okazuje się, że możemy je stracić – mówi Bogdan Raczyński, mieszkaniec bloku. Mieszkańcy postulują, aby miasto wypłaciło spadkobiercy odszkodowanie, zamiast oddawać ziemię. Jak mówi Bartosz Milczarczyk, rzecznik ratusza, takie rozwiązanie możliwe jest tylko w niektórych przypadkach”. więcej: link 

 

Budynek 230a przy ulicy Grochowskiej na warszawskiej Pradze Południe nie należy już do miasta. Warszawski ratusz wykazał się wyjątkową bezradnością wobec roszczeń do budynku przy Grochowskiej. Nie dziwi taka postawa stołecznych urzędników, którzy od lat z miłą chęcią w ramach dzikiej reprywatyzacji, oddają budynki komunalne tzw. dawnym właścicielom lub ich spadkobiercom. W tym wypadku idzie o grunta, ponieważ budynek powstał dopiero po wojnie, dokładnie w 1951 roku. Myli się jednak ten, kto sądzi, że lokatorzy mający prawo własnościowe do swoich mieszkań mogą spać spokojnie. Nowi właściciele, następcy prawni prawdopodobnie będący zainteresowani wykurzeniem wszystkich mieszkańców na Grochowskiej 230a, nie będą powstrzymywani przez nikogo w opróżnieniu całego bloku z ludzi oraz ich dobytku. Właściciele mogą im dowalić takie stawki funduszu remontowego, że nikt nie będzie w stanie ich płacić, a gdy długi narosną wystawią mieszkania na licytacje i sami będą mogli kupić je za półdarmo. A ludzie zostaną bez dachu nad głową, z długami, które będą spłacać jeszcze ich wnuki. Jedynie eksmisję, jako alternatywę w negocjacjach. Z wcześniejszych doświadczeń zreprywatyzowanych lokatorów wynika, że innej możliwości nie przewiduje się. W kompetencji władz miejskich leży zapewnienie eksmitowanym ludziom innych lokali mieszkalnych, ale miasto w tym momencie przypomina sklep mięsny z okresu stanu wojennego. Zanim zada się urzędnikom pytanie o lokale zamienne, komunalne, socjalne, jak ekspedientki z mięsnego krzyczą od razu: NIE MA.

 

Urzędnicy odpowiadają na wszystkie pytania bardzo ostrożnie. Przekonują, że prognozowanie, co może się wydarzyć, jest niemożliwe, bo sprawa jest w sądzie. I to nie na wniosek mieszkańców, lecz właśnie nowego właściciela działki. – Zaskarżył decyzję o zwrocie. Chce grunt, ale nie chce budynku – informuje Klimczak.

 

Mieszkańcy apelują, aby miasto wypłaciło odszkodowanie za grunt i uratowało ich mieszkania. Na pytanie czy ratusz rozważa taki scenariusz, Klimczak odpowiada: – Na razie czekamy na decyzję sądu w tej sprawie.

 

więcej: link

 

Najwidoczniej nie za to biorą pieniądze z miejskiego budżetu, by chronić państwowy majątek i dbać o mieszkańców miasta. Nie mają czasu, zainteresowania i ochoty, by zająć się sprawami naprawdę palącymi – dziką reprywatyzacją i dramatycznymi jej konsekwencjami. Nie sądzę, że wynika to jedynie braku kompetencji, dzika reprywatyzacja to strategia władz Miasta Stołecznego Warszawy wobec mieszkańców, lokatorów oraz obywateli!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *