Warszawa nieodbudowana

Warszawa nieodbudowana

 

Ach ten zły Bierut! Zabrał dawnym właścicielom ich … No właśnie co im zabrał!? Morze ruiny w lewobrzeżnej stolicy nie stał kamień na kamieniu. Kamienice, pałace, kościoły, budynki użyteczności publicznej w większości nie istniały w styczniu 1945 roku. Bolesław Bierut wprowadzając dekret, który dziś jest symbolem wmawianego społeczeństwu samego „zła”, odbierającym właścicielom ich dawny stan posiadania, miał na celu przyspieszyć odbudowę zrujnowanej stolicy.

 

Gdy 26 października 1945 r. uchwalono dekret o własności i użytkowaniu gruntów na obszarze m.st. Warszawy, głównym jego celem była pomoc w odbudowaniu miasta ze zniszczeń wojennych. Nie dało się tego zrobić bez przejęcia przez państwo gruntów od prywatnych właścicieli. Wielu z nich zginęło lub zaginęło podczas wojny. Odszukanie ich lub ich spadkobierców trwałoby latami. Warszawa stała się właścicielem wszystkich terenów w granicach miasta sprzed 1939 r. Jednocześnie dekret nie nacjonalizował budynków stojących na tych gruntach. Przedwojenni właściciele mogli się zgłosić z wnioskiem o przyznanie prawa wieczystej dzierżawy lub zabudowy gruntu w ciągu sześciu miesięcy od przejęcia gruntu przez miasto. Dzięki takim zmianom prawnym ruszyła odbudowa najbardziej zniszczonych dzielnic centralnych. Kwestią własności budynków się nie przejmowano, ponieważ w ogromnej większości i tak były to ruiny. Często na ich miejscu wznoszono nowe gmachy w kształcie zupełnie innym niż przedwojenne. Projektowano osiedla, nie zwracając uwagi na przedwojenny podział gruntów, ale zgodnie z bieżącym zapotrzebowaniem. Wnioski dawnych właścicieli, które mogli zgłaszać, były zwykle odrzucane pod różnymi pretekstami. Często uzasadnienie takich decyzji pozostawiało wiele do życzenia, jednak w toku odbudowy miasta nie martwiono się tym.

Napisał(a): Piotr Ciszewski w wydaniu 46/2012, tygodnik „Przegląd”.


Gdyby jednak władze uwzględniły roszczenia przedwojennych właścicieli, mielibyśmy stolice z 17 stycznia 1945 roku (to dzień wyzwolenia lewobrzeżnej części stolicy), bo uwzględnienie indywidualnie każdego z nich trwałoby latami, nie mogła powstać przez to żadna architektoniczna lub infrastrukturalna inwestycja, z której nasi dziadkowie, rodzice i my wszyscy korzystamy. Po prostu nie mielibyśmy stolicy odbudowanej, życie kraju, jego centrum przeniesione mogło zostać, gdzie indziej, do innego miasta. W dzisiejszej prawicowo-kapitalistycznej retoryce III RP wyżej stawia się wybuch Powstania Warszawskiego niż odbudowę stolicy ze zgliszczy. Wysiłek ludzi ich praca bez wynagrodzenia za skromny posiłek, jest mniej warty w obecnym bełkocie historycznym, narzuconym po 1989 roku. W takiej nieodbudowanej stolicy, trudno o ludzi, trudno o życie, zatem o zysk także. Roszczenia potomków dawnych właścicieli, ludzi skupujących roszczenia nie miały wtedy sensu. Jak Warszawa nadal miałaby przypominać straszny skansen powojennej rzeczywistości, to oni w taką „nekrofilię” nie wchodzą.

 

Warszawa jednak jest odbudowana, wysiłkiem nie spadkobierców, ale ludzi przybyłych tu z całego kraju, chcących przywrócić do życia miasto, w którym (w niektórych przypadkach) związali się na całe życie. Dziś ich dzieciom, wnukom, spadkobiercy, czyściciele kamienic odbierają im dach nad głową i przy biernej postawie władz lokalnych oraz państwowych, sprzyjających tym pierwszym, czyni się z nich towar, nie zaś podmiot, należny im jako ludziom. Warszawa nie powstała z gruzów po II wojnie światowej, z inicjatywy takiego czy innego biznesu. Powstała oddolnie, z chęci wielu, a nie garstki, mających kupę kasy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *