Dla pani prezydent sprawa odzyskanej przez rodzinę męża kamienicy przy warszawskiej ulicy Noakowskiego 16 ciągnie się od lat, a ujawnione fakty, jak się to odbyło, wręcz pogrąża ją. Pani prezydent mająca zapewne sporą szanse na wygraną w niedzielnych wyborach samorządowych na urząd prezydenta stolicy, udaje jakby sprawa nie dotyczyła jej bezpośrednio. A dotyczy.
Oczywiście może ona pozwać tygodnik prawicowy „wSieci” o przeprosiny i nawet zadość uczynienie jej oraz rodzinie Waltzów, ale nieprzyjemna atmosfera wokół tego zostanie. Zwłaszcza kiedy za urzędowania Hanny Gronkiewicz-Waltz ruszyła lawina reprywatyzacyjna w stolicy. To nie czyni z obecnej pani prezydent, godnego zaufania człowieka. Nie zrobiła nic, aby rozwiązać ten palący problem dla mieszkańców, zwłaszcza centrum miasta. Sama kamienica przy Noakowskiego 16 została sprzedana i nienależny już do rodziny męża pani prezydent. Życie lokatorów tej kamienicy, podobnie, jak życie innych w podobnej sytuacji mieszkańców zmienione zostało w koszmar i niepewność o swój byt. Nad bezpieczeństwem mieszkańców, w tym także, jak żyją mieszkańcy stolicy czuwa także pani prezydent. W tym wypadku zafundowała poprzez męża same nieprzyjemności.
Pani prezydent obciąża ta sprawa oraz grzech zaniechania w kwestii reprywatyzacji, tym może przejść do historii miasta i niczym więcej. Nawet otwarcie II linii warszawskiego metra nie będzie w stanie przebić tego, ile dramatów mieszkańcom (zwłaszcza starszym) zafundowała pani prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Wstydem jest fakt, że rodzina Waltzów dysponowała kamienicą, kupioną w czasie wojny od człowieka, którego można śmiało nazwać szmalcownikiem i to w czasie, gdy Polska była okupowana przez Niemców. Hannę Gronkiewicz-Waltz to nic nie obchodzi, jak losy tysięcy Warszawiaków eksmitowanych w wyniku dzikiej reprywatyzacji. Istotnie „Wszyscy tworzymy …. fortuny deweloperów oraz kamieniczników”.