Sadowski: Nie zsyłać do kontenerów

Źródło: Gazeta Wyborcza

Karna przeprowadzka lokatorów do kontenerów socjalnych to dalsze marginalizowanie tych, którzy i tak już są na marginesie społecznym i ekonomicznym – mówi Tomasz Sadowski szef fundacji Barka.

 

Maria Bielicka, Michał Wybieralski: Władze Gdańska i Poznania szykują się do postawienia osiedla kontenerów socjalnych dla najtrudniejszych lokatorów – alkoholików, niepłacących czynszów, dewastujących mieszkania. Do kontenerów zesłała ich już Bydgoszcz. Dlaczego władze polskich miast decydują się na takie rozwiązanie?

Tomasz Sadowski: To demonstracja urzędniczej nieudolności, niezrozumienia problemu wykluczenia społecznego, braku chęci współpracy z organizacjami pozarządowymi. To rozwiązanie siłowe, a jak mówi Powszechna Deklaracja Praw Człowieka – z drugim człowiekiem nie można mierzyć się na siły. Tym bardziej nie powinna tego robić administracja wspólnoty lokalnej. W XXI w. wszelkie ułomności człowieka, w tym uzależnienia, należy poddać profesjonalnemu leczeniu, rehabilitacji.

Ale samorządy wolą ukarać tych ludzi.

Karna przeprowadzka do kontenerów to dalsze marginalizowanie tych, którzy już są na marginesie społecznym i ekonomicznym, co więcej, wygląda na to, że tam pozostaną. Środowiska, które nie otrzymały wsparcia w czasach szybkich przemian z początku lat 90., dla których nie ma odpowiednich strategii rozwoju, którym się zwyczajnie nie pomaga, są pozostawione samym sobie, z niskimi kwalifikacjami i nie potrafią już nic w swoim życiu zmienić. Nie ma we mnie zgody na taką kulturę społeczną, która opiera się na założeniu, że każdy, w każdej sytuacji musi sobie radzić sam. Warunkiem godnego życia dla tych osób jest terapia, a potem edukacja, a nie zesłanie do kontenera.

Jaka może być przyszłość mieszkańców takiego osiedla?

Agresja i pijaństwo. Ci ludzie nieadekwatnie reagują na swoją sytuację, więc się nie zmienią po zesłaniu do kontenerów. To nie będzie dla nich żadna kara ani nauczka. Dalej będą pili, tyle że w bardziej „syberyjskich” warunkach. To donikąd nie prowadzi. Nie chciałbym się dowiedzieć, że w ciągu roku połowa lokatorów kontenerów została wywieziona na cmentarz.

Dlaczego mieliby tam trafić?

Kontenery można ogrzewać tylko prądem, co jest bardzo drogie. Nie sądzę, by zesłanych tam było na to stać. Nieogrzewane kontenery szybko niszczeją, pojawia się w nich grzyb, warunki życia stają się fatalne. Obawiam się, że zapiją się i zamarzną.

W Bydgoszczy władze miasta deklarowały, że do kontenerów mieli trafić tylko samotni mężczyźni, ale mieszkają tam również kobiety i dzieci.

Stawiając tańsze kontenery, władze miast mogą rozwiązywać problem braku mieszkań socjalnych z prawdziwego zdarzenia.

Kontenery mają dla urzędników tę zaletę, że są tanie.

Ale nie można opierać się na rachunku czysto ekonomicznym, bo istotne są również społeczne aspekty sprawy. Ludzie bez pracy mają niską samoocenę, ale są też bardzo krytyczni wobec wszelkich zachodzących zjawisk. Żeby odzyskali zaufanie do siebie i do innych, potrzebna jest praca organizacji społecznych. W ten sposób problemy społeczne rozwiązuje się w państwach zachodniej Europy. Szansą jest tylko terapia i warsztaty. Nie każdy może chcieć w nich uczestniczyć, ale jak zachęca ktoś, kto jeszcze rok temu też był w takiej samej sytuacji jak oni, to prawie każdy da się przekonać. Sukces nie następuje łatwo ani szybko, ale jest gwarantowany w większości przypadków. Oceniam te szanse w na ok. 60 proc.

Pijących dłużników należałoby skierować do Centrum Integracji Społecznej, tylko w Poznaniu i w Wielkopolsce jest kilka takich ośrodków. Część z nich prowadzą organizacje w sieci Barka, a część inne. Roczna edukacja w takich centrach zaczyna się często rozpoznaniem uzależnień i przerywana jest na okres ich kuracji. Po leczeniu jest duża szansa, że jako abstynenci usamodzielnią się, zdobędą nowe umiejętności i znajdą pracę lub stworzą własne spółdzielnie socjalne. Warto dodać, że osoby kierowane do centrów dostają podczas tej rocznej edukacji pieniądze z urzędów pracy, po 650 zł miesięcznie.

Władze miast, które chcą stawiać kontenery, mówią, że to forma resocjalizacji.

Wprowadzenie kontenerów to rozwiązanie czysto administracyjne. Tymczasem trzeba zastanowić się, jak pracować nad zjawiskiem postępującej marginalizacji najsłabszych mieszkańców. Nie dokąd tych ludzi przenosić, ale co z nimi możemy wspólnie zrobić. A zwłaszcza należy zastanowić się, jak pracować z ludźmi, żeby odzyskali równowagę i szansę na normalne życie, wychodzili z mieszkań socjalnych.

Barka podjęłaby się terapii osób, które władze miast chcą zesłać do kontenerów?

Oczywiście, uważam, że tym ludziom można i trzeba pomóc. Prezydent Poznania Ryszard Grobelny, opierając się na opiniach własnych służb, uważa, że najbardziej efektywne są rozwiązania restrykcyjne. Że trzeba ukarać tych ludzi, wystraszyć i przy okazji wychowywać innych. Spora część ojców też wierzy w takie „pedagogiczne” metody wychowania, ale po czasie te poglądy zweryfikuje. Bo u kogoś, kto jest zdegradowany, straszeniem się niewiele wskóra, bo nie ma czym go straszyć – taki dorosły niczego się nie boi, bo wychodzi z założenia, że gorzej nie może już być. W ten sposób nie da się go nastawić na nowe tory. Na wszelkie związane z tym próby reaguje protestem i idzie w zaparte. Potem przyjmuje postawę „róbcie ze mną, co chcecie”. Zresztą nie wierzy, że coś się może zmienić w jego życiu na lepsze, nie wierzy, że może żyć jak człowiek.

Co może przekonać władze miast, by zaniechały budowy osiedli z kontenerów i zleciły organizacjom pozarządowym, takim jak Barka, pomoc tym ludziom?

Władzę mogą przekonać obywatele, media, środowiska opiniotwórcze. Nasza rozmowa też może wpływać na świadomość prezydentów miast.

Jednak protesty przeciw kontenerom są nikłe. W Poznaniu i Gdańsku organizują je głównie anarchiści i lewicowe organizacje społeczne, które nie reprezentują poglądów większości mieszkańców. Na forach internetowych przeważa opinia: „Niech ci ludzie gniją w kontenerach, dla nich to i tak zbytni luksus”.

Poglądy takich ludzi są kształtowane na podstawie płytkich, wykrzywionych przekazów medialnych – że ci ludzie piją i nie chcą pracować. To oczywiście budzi niechęć, a nie poczucie solidarności. Nie mamy przekonania, że żyjemy we wspólnocie i powinniśmy czuć się odpowiedzialni za los jej słabszych członków. Nie zastanawiamy się, czy potencjalni lokatorzy kontenerów nie znaleźli się w takiej sytuacji, bo np. są ofiarami polskiej transformacji, na której akurat my skorzystaliśmy. To niesprawiedliwe, niesłuszne podejście.

Jednak jeśli mamy za sąsiada alkoholika, który wszczyna awantury, dewastuje klatkę schodową, nie pozwala nam spokojnie żyć, to bardzo łatwo o takie myślenie – niech już go zabiorą do tych kontenerów.

To trudna sytuacja. Najlepiej iść do swojego sąsiada, spróbować z nim porozmawiać, dogadać się. Ale wielu z nas tego nie potrafi, bo jesteśmy bardzo podzielonym społeczeństwem. Trzeba pamiętać, że ten awanturujący się alkoholik to osoba rozjuszona, której nikt nie szanuje, więc i ona nie szanuje swoich sąsiadów i otoczenia.

Miasta zatrudniają na etatach pracowników socjalnych, których zadaniem jest rozwiązywanie takich sytuacji, ale ten system nie działa. Taka trudna rodzina powinna dostać stałego asystenta socjalnego, który pomógłby jej wrócić do normalnego życia. Są na to środki rządowe, unijne, tylko trzeba po nie sięgnąć. Lepiej radzą sobie z tym małe gminy niż wielkie miasta, które są pochłonięte ściąganiem kapitału, inwestycjami w infrastrukturę i niestety zapominają o ludziach.

Zrozumiałe jest, że chcemy się pozbyć problemu zza ściany, ale nam też powinno zależeć na wyleczeniu naszego sąsiada, a nie zesłaniu go do kontenera.

Tomasz Sadowski – psycholog, społecznik specjalizujący się w reintegracji osób w krańcowych sytuacjach społecznych. Założyciel i szef fundacji Barka, która w 50 powiatach całej Polsce pomaga rocznie ok. 5 tys. osób i prowadzi ponad 30 spółdzielni socjalnych. Barka działa też w Londynie i Hamburgu. Pomaga Polakom, którym nie powiodło się na emigracji zarobkowej. Razem z Barką do kraju wróciło ok. 1,5 tys. Polaków, którzy koczowali na ulicach i dworcach Londynu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *