Urbański: Brutalność eksmisji. Czy dalej będziecie milczeć?

Autor: Jarosław Urbański
Źródło: Rozbrat.org

 

Dziś policja stosując przemoc pozwoliła komornikowi na eksmisje niepełnosprawnej kobiety. Przekonaliśmy się jeszcze raz, że prawo właścicieli i developerów stoi ponad naszym prawem do mieszkania i ochrony zdrowia. Więcej. Zrobiono wszystko, aby utrudnić dziennikarzom pokazanie nam jak wyglądają takie eksmisje: jak osiłki komornika znoszą z czwartego piętra omdlewającą ze strachu kobietę na wózku inwalidzkim, jak płacze ona i jej mąż. Jak ładuję się ją do karetki. Jak wynosi się meble i cały dobytek. Za szczelnym szeregiem policyjnej prewencji z kaskami, tarczami i psami, starano się ukryć brutalność państwa i bezradność miasta, które nie potrafi swojej niepełnosprawnej obywatelce zapewnić minimum, jakim jest dach nad głową, o który zabiega od kilku lat. Nie wystarczyło, że jest niepełnosprawna, miasto chciało jeszcze – dla spełnienia biurokratycznych wymogów – aby była bezdomna. Dziś stało się to faktem.


Wszystko to odbywa się przy milczeniu rady miasta, która nie chce dyskutować o masowych eksmisjach, o budowie kontenerowych osiedli, o dodatkach mieszkaniowych, o budownictwie komunalnym. Nie chce rozmawiać o naszych problemach, woli dyskutować o swoich własnych – o problemach elit: o roszadach we władzach i na stanowiska, o dietach i apanażach, o promocji miasta i wielkich widowiskach. Niektórzy politycy miejscy nie ukrywali brutalnej prawdy, że przypadek Jencz ma szanse zostać załatwiony, o ile nie będzie nagłośniony. Że miasto może załatwić tę jedną sprawę po cichu, bo boi się, że w wyniku rozgłosu posypałyby się roszczenie z wielu stron. Czyli znaczy to, że przypadek rodziny Jencz to tylko jeden z kilkuset, czy może kilkutysięcy w Poznaniu. Co się dzieje z pozostałymi rodzinami, które po cichu eksmituje się do hoteli robotniczych, ośrodków pomocy antykryzysowej, przytułków i domów starców?

Retoryka miasta, które przemawia do swych obywateli ustami Jarosława Pucka, dotychczas wmawiała nam, że nad losem eksmitowanych nie warto się pochylać, wszak to w najlepszym razie nieudacznicy, a w najgorszym menele. Taka argumentacja pozwala Wam spać spokojnie. Lecz dziś, panie i ponowie radni, kładąc się do łóżka macie na sumieniach  milczące przyzwolenie na ewikcję niepełnosprawnej kobiety, która popadła w zadłużenie w wyniku ciężkiej i długotrwałej choroby. Nie jest – jak głosił radny Grześ – złodziejem samochodów! Mam nadzieję, że nie zaśniecie spokojnie.

Widziałem, jak na kordon policji wraz z aktywistami napierało kilka osób z Jeżyc z szalikami Lecha. Nie widziałem nikogo z szacownych mieszczan, których troska o miasto ostatnio zamyka się w ramach politycznych przedwyborczych dyskusji i w zachęcie do głosowania na tych, którzy dziś poprzez swoje milczenie lub wydane rozkazy doprowadzili do ewikcji jednej z naszych obywatelek – niepełnosprawnej kobiety. Więcej łez wylano przy rozbiórce kamienicy na Ogrodowej, więcej osób chodziło ją zobaczyć po raz ostatni, niż dziś widziałem na Dąbrowskiego. Zajmuje Was zieleń wokół Waszych domów, cisza nad głowami, piękne miejskie krajobrazy, a nie zajmuje rozpacz suteryn, poddaszy, przytułków i zdezelowanych robotniczych hoteli. Gdzie jest wreszcie sumienie inteligencji tego uniwersyteckiego miasta? Sprzedaliście się nuworyszom ze Starego Browaru?

Pytanie brzmi: dokąd to wszystko zmierza? W jakim żyjemy mieście? O jakie wartości toczy się spór? Czy eksmisja niepełnosprawnej kobiety jest wystarczającą wyraźnym dowodem na  brutalność i obojętność w jaką popadliśmy? Czy w dalszym ciągu, tak dziennikarze, jak wielu z nas, będzie poprzez szukanie „obiektywizmu” siebie nawzajem uspakajać, że nie jest tak źle, czy wreszcie wskażemy palcem na skurwysynów, którzy są odpowiedzialni za to co się stało z tym miastem? Za to, co się stało dziś.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *